Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
20
WśródłódzkichŻydów...
Agdymąż,biedaczyna,niewrócił,rozmawiazestarszymchłopcem:
Kiwele,gdzieszukaćtaty?Ktowie,czygonieporwałjakigoj.
Biadaszczypiesiępotemwpoliczki,bydrobiazgniedostrzegłjejzmartwieniabyle
gojeszczezobaczyć!
Dzieńtymczasemodchodziłspiesznie;wstałzły,zzachmurzonymniebem.Zdawało
sięjej,jakbypatrzyłjejwtwarzzwyrzutem,żewtakimobcymmiejscuzostawiłamęża
samiusieńkiegojakpalec.
Sercezakułozogromnegostrachu,ścisnęłoniczymwobręczy.Wokustanęłałza,
którawydostałasięprostozzapadłejpiersi.
Zapadłwieczór,anstary”wciążjeszczeniewróciłzmieszkaniem,któremiałwynająć.
Naddomownikami,niczymnamiot,rozciągałosięzielone,chmurneniebozczerwo-
nawym,zamglonymksiężycem.Matkasiedziałanieruchomonastercieubóstwa.Dzieci,
niczymmilcząceowieczki,wtulonewsiebienawzajem,cisnęłysięwokółniej.Nakawałku
rozciągającejsięnieopodalpustki,wmonotonnymświetleksiężycawyróżniałasięsterta
główekkapusty,rozsypanychpodkopułąniebaniczymgóramałych,zimnychksiężyców,
bardziejbłyszczącychiświecącychodtychcowgórze,nagłową.
***
Wystarczyłdzień,byprzybyłazzapadłegomiasteczkarodzinazorientowałasię,gdzie
sięznajduje.Obudzilisięranonaodludziu,choćtoprzecieżkrainamlekiemimiodem
płynąca.Domdrewniany,dużybudynekzwysokimipiętramiidługimikorytarzami,
ciemno,żeokowykol.Nakażdymkorytarzupełnodrzwi.Każdedrzwiciasne
mieszkanie.Jaksięwstawiwzdłużścianydwałóżka,nakształtkońcowejliterynnun”,już
jestzapełnione.Ledwiewejdziestolikiława.Dlapozostałychmebliisprzętudomowego
trzebaznaleźćjakieśndobremiejsce”.Niemaichgdziepodziać,chybażenastrychu,
skrawkudziwnegopustkowiagdzieśpoddachem.Wmieszkaniutrudnosięodwrócić,
bynieotrzećsobiebokówskarżysięmatka.Żebysiędrobiazgnieplątałpodnogami,
musistalesiedziećnałóżkach,albobiegaćpopodwórku,tojednakjestpuste,ogołocone.
Wokółpanujemartwaciszaniczymnacmentarzu.Dzieciniemająsięczymbawić,nie
mająrówieśników,byznimdokazywać.Towszystkomizernaciasnotawynagradza
światłem.Dowąskiejizbywpadatakdużoświatła,jakbywszystkieścianybyłyszklane,
otwarte,aszerokie,odległeniebozaglądałoprzeznierozpostarte,rozlane.Taknaprawdę
światłowlewałosiętylkoprzezjednookno,którezawstydzone,wyglądałonapołudnie.
Szeroki,wysoki,wolnostojącydompatrzyłzdziwionynaotaczającego,pustepole.
Zaśświszczącytuczęstowiatrłamałswojeszareskrzydłaorogistojącegosamotnie
budynku.
Biada!Ciężkotakstaćsamemunatejponurejziemichoćjestsiętylkodomem.
Askorotak,jaktrudnejesttodozniesieniadlaczłowieka,którywie,żemieszkasam,
niemalbezsąsiadów,dalekoodmiasta.JednątylkomapociechęnaszŻyd,widzi,żesię
obokbiorązabudowę.Jużrozrzuconokamienie,cegłyibelki.