Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tęciężkąciszę.Pozatymchciała,bywiedział,żejest
wdową.Jakbytowszystkomiałojakiekolwiekznaczenie.
—Wiem…—rzuciłtylkocicho.—Przykromi.
—Mnietakże.—Znówtacisza.—Skądwiesz?
—Mamswoichludzi.
Przezchwilętylkopatrzyłananiegowymownie.
Wreszciewyraźnieogarnęłająrezygnacja.
—Notak…Maszswoichludzi.Tyzawszemiałeś
swoichludzi,swojeukłady…
—Janka,spotykamysiępotakimczasie,atymirobisz
wyrzuty?
Brzmiał,jakbygozraniła.Zrobiłakrokdotyłu.Peszyła
jątabliskość.Czuła,żejeślibysięodniegonieodsunęła,
mogłabyzrobićcośnieodpowiedniego,coś,czegopotem
mogłabysięwstydzićlub—cogorsza—żałować.
Tozadziwiające,jakmiędzydwiemaosobamimoże
iskrzyć.Nawetpotakimczasie.
—Agdybyśtybyłnamoimmiejscu?—zaatakowała
go.—Gdybymumarła,apotempowstałazgrobu?Nie
maszpojęcia,coczułam,kiedydowiedziałamsięotwojej
śmierci!Mojesercerozpadłosięnatysiącmaleńkich
kawałków!
—MiałaśTadka,dzieci…
—Conieznaczy,żeprzestałamciękochać.
—Odwróciławzrok.
Samasiebiezaskoczyłatymwyznaniem,ale