Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podszedłdoniejdobrzeznanyzwidzeniabarman,którymiałjuż
zakodowanyulubionydrinkstałejklientki.
–Dlapanito,cozawsze?–zapytał,ukazującwuśmiechuszereg
równych,białychzębów.
–Tak.To,cozawsze–potwierdziłaizaczęłasiędyskretnie
rozglądaćpobarze.
Otejporzebyłotutylkoparęmniejszychgrupekpracowników
zwrocławskichkorporacji,którzywyrwalisięnadłuższąprzerwęinie
balisięskosztowaćczegośmocniejszego,wiedząc,żemusząjeszcze
wrócićdopracy.Nietylkoonalubiłaostudzićnerwyistresy
procentami.Pomagałytylkonamomentinigdynierozwiązywały
problemów,ajednakzawszedonichwracała,zwłaszczagdyzdarzał
siętakidzieńjakdziś.Nielubiłaprzesadzaćzilościąalkoholu,
zazwyczajwystarczałjedenlubdwadrinki,bypoczućlekkiszum
wgłowieizlepszymnastrojemwrócićdodomu.Bywałyjednak,choć
rzadko,takiemomentyjakteraz,żemiałaochotęnaznaczniewiększe
ilości.Miałaochotęnaprocentyicośjeszcze.Coś,copozwolijejchoć
natrochęowszystkimzapomnieć.
Kiedystanąłprzedniązamówionydrink,otoczyłasłomkęustami
pomalowanymiciemnąwiśniowąszminkąipociągnęładużyłyk
zimnegonapoju.Tegojejbyłotrzeba.Stukaławblatkontuaruidealnie
zrobionymihybrydamidorytmusączącejsięzgłośnikówmuzyki
iczekała,ażzalejejąfalarozluźnienia.
Naglejejwzrokprzykułmężczyzna,którywłaśniewchodził
dolokalu.Jegooryginalnywyglądsprawiał,żeniedałosięniezwrócić
naniegouwagi.Jasne,wypłowiałeodsłońcablondwłosymiałzebrane
wysokoztyługłowywmaływęzeł,abokiwygoloneprawiedozera,
copodkreślałojegowąskąipodłużnątwarz.Urodęmiałdość
specyficzną–ostrąisurową.Jednotrzebabyłoprzyznać:byłbardzo
przystojny.Emanowałoodniegocoś,coodrazusprawiło,żemiała
naniegoochotę.Poczułaprzyjemnemrowieniewpodbrzuszu