Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żelekarzmniepoprosił.Naszczęścieniktniezdążył
rzucićmisiędogardła,choćchorzywyglądali
nażąd​nychkrwi.Pew​nieko​czo​wa​litakprzytychdrzwiach
odrana,korzystajączłaskiNFZ-u,żeraczyłdać
immożliwośćpsychiatrycznegoleczeniazaztrudem
odkładaneskładki.Przemknęłamdogabinetu.Pan
doktor,niczegosobiestarszypan,międzypięćdziesiątką
asześćdziesiątką.Wysoki,siwy.Dodatkowoelegancko
ubrany.Kiedyśmusiałbyćdośćprzystojny.Poprosiłmnie
dopokoikuprzygabinecie.Miałamtampoczekać.
Pielęgniarkawtymczasieprzeprowadziłazemną
wywiad,wypisałakartę.Wyglądałototak,jakby
próbowałaudokumentowaćmójpobytzgodnie
zzasadamiwyznaczonymiprzezNFZ,ajaprzyszłam
naprywatnąwizytęwpaństwowychgodzinachpracy
lekarza.Nakorytarzuwciążczekaliludzie,boprzecieżnie
rozpłynęlisięwpowietrzu.Czekalinawizytę
zpewnościąkilkatygodnialbomiesięcy.Bomojepróby
zarejestrowaniasiędopsychiatrywprzychodniskończyły
sięnatym,żewyznaczonominajbliższyterminzapół
roku.Nieźle.Dotegoczasumogłabympogryźćjakiegoś
ucznia.
Przyszedłwkońculekarz.Usiadłwygodniewfotelu.
Byłampewna,żewizytaodbędziesięraz,dwa,
boprzecieżpacjenci…Jednaksięmyliłam.Pandoktor,
zupełniewyluzowany,spokojniezadawałpytania.Nie
wiem,czybyłtakdobrywswoimfachu,czyjatak
zestresowana,alewpewnymmomencienawetsię
rozpłakałam.Lekarzstwierdził,żemamsyndrom
wy​pa​le​niaza​wo​do​we​goilek​kistande​pre​syj​ny.
Weź​mieso​biepanita​ble​tecz​ki?spy​tał.
Mogęwziąć,jeżelimająpomóc.Chciałam,żebyjak
najszybciejwypisałreceptęiskierowanienaurlop.
Jednakon,zdługopisemzawieszonymnad
skie​ro​wa​niem,na​glenistąd,nizo​wądza​py​tał:
Acobypanipo​le​ci​ładoczy​ta​niajakopo​lo​nist​ka?
Zdziwiłomnietopytanie,alemożetotakaforma
terapii?Patrzyłamjaksrokawgnatwjegouniesiony
dłu​go​pis,leczanidrgnął.