Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nawetsłońcemożesięsprzykrzyć,jeślijest
gozadużozauważył.Apozatymjestemwpołowie
Brytyjczykiem,toteżklimatAngliiniejestmiobcy.
Zresztąpozimiezawszeprzychodziwiosna,czyżnie
tak?
Zgadzasię.Uwielbiamwiosnę!Acociętutajdziś
sprowadza?Zakupy?Spotkaniezeznajomymi?
Nicztychrzeczy.Byłemwratuszunawystawie
poświęconejmiastu.Niesamowite,ilesięmożna
dowiedziećoludziachiichzwyczajachtylko
napodstawiezdjęć.
Zapadłakrępującacisza.Marianneszybkodopiła
kawę,odstawiłakubekisięgnęłapogitarę.Trudnojej
byłouwierzyć,żetakiświatowy,najprawdopodobniej
bardzozamożnymężczyznajakEduardodeSouzabez
żadnychoporówprzedstawiłsiędziewczynietakiejjak
ona.Nieumalowanej,wzadużympłaszczunależącym
niegdyśdoDonala,spędzającejczasnaulicznych
występach.Samamyśl,żemógłbysięnią
zainteresow,wydałajejsięśmieszna.Pewnie
poprostuchciałbyćmiły,towszystko.
Przepraszam,alemuszęwracaćdoswoichzajęć.
Mariannezdjęłarękawiczkiizaczęłacichobrzdąkać
nagitarzekilkaakordów,abyprzyzwyczaićpalce.
Grupkafrancuskichturystówpopatrzyławjejstronę
zprawdziwymzainteresowaniem.
Następnymrazem,kiedybędęwtychstronach,
możemożepozwoliszsięzaprosićnaobiad?
Mariannezadrżała.Jużsamamyśl,żemiałaby
siedziećnaprzeciwkoniegowjakiejśeleganckiej
restauracji,sprawiła,żezrobiłojejsięnaprzemian