Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
11
Leżynaśniegu,sztywna,naplecach.Przekrzywiona
głowawpatrujesięwnieboszerokootwartymioczyma.
Makrągłepiersiitwarznieprzeciętnejurody.Grzesik
patrzynapełnesineusta,niewielkinos,starannie
wyregulowanebrwi.Miejsce,wktórymbyływłosy,jest
teraztylkokrwawymśladem.Tokłujegowoczy
najbardziej.
Ktoznalazł?
Ludzie.
Przecieżniekrasnoludki!Jacy,dociężkiejcholery?
TędyludziezPKPchodzą.Znaleźlirano.Pewniejak
znockiwracaliodpowiadaDobrowolski.
Ktoznalazł?Konkretnie!
Anonimbył.
Telefoniczny?
Noprzecieżniegołębiempocztowym.
Grzesikpatrzynakrew.Jestjejwięcejniżprzy
poprzednichzabójstwach.Wułożeniuciaławidzicoś
nietypowego.Ofiaramałokciepowyżejramion,
przedramionaopuszczonewzdłużciała.Jejnogi
uniesione,rozłożoneszerokoizgiętewkolanachleżą
płaskonaziemi.
Robotaprawiezrobionamówitechnik.Oględziny
skończone.Śladysfotografowane,opisane,zimnojak
skurwysyn.
Aprorok?
Czekamy.
Lekarz?