Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wody,gdziemogęodpocząć.
Gdzieśzatrąbiłpociąg.Wiatrpoderwałzmrożoneliście.
Znówsięrozejrzał.Wydawałomusię,żepniebuków
podświetliłysięniebieskawymświatłem.Ponowniewyjął
nabrzmiałyczłonekipatrzącnanią,zacząłsię
onanizować.
–...orzeźwiamojąduszę–mruczał.–Wiedziemnie
powłaściwychścieżkachprzezwzglądnaswojeimię.
Nagledostrzegłparęunoszącąsięzjejust.Nastrój
niezwykłejchwiliprysł,erekcjazanikła.Zapiąłspodnie.
Założyłrękawiczkę.Patrzyłwmilczeniu.Czekał,ażofiara
oprzytomnieje.Pozwalał,byzebrałosięwnim
wystarczającodużozłości.Uniósłtwarzwstronę
cienkiegoksiężyca.Wymacałwkieszenilinkę.
–Awięcżyjesz?
–Pomocy–usłyszałjejsłabygłos.–Pomocy!
–Niepowinnaśsięruszać–powiedział,wkładającsznur
podjejszyję.–Tobłąd.
Księżycskryłsięzachmury.Kobietawydała
przytłumiony,spazmatycznycharkot,ajejspodniezwilżył
mocz.Morderca,wyczuwszyparującąurynę,zgrzytnął
zębami.
–Chociażbymchodziłciemnądoliną,złasięnieulęknę,
botyjesteśzemną–rzekł.
KiedykoławyciąguszybowegokopalninaBobrku
zatrzymałysięzłoskotemitrzeciazmianawysypałasię
zwindynapodszybie,onzrozkosząpozbawiłPrzybylok
życia.Stygnąceciałoułożyłnaplecach.Rozchyliłnogi,
wpoprzekzpietyzmemułożyłlinkę.