Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Technologianiejestchybajeszczeażtakpostępowa,
ponieważlekarzpokilkusekundachodwracawzrok.
Następniepodpisujekilkapapierówiwychodzi.Kiedy
drzwisięzanimzamykają,atmosferabłyskawicznie
ulegazmianie.Kontrolaposzła,więcmyszymogąznowu
har​co​wać.
Zczymmasz?
Zpo​mi​do​rem.
Jamamzczymśryb​nym...
Ajazmasłemczekoladowym!parskaktóraś
zko​biet.
Adieta?
Odju​tra!
Dyskusjapowracananormalnetory.Jedna
zpielęgniarekewidentnieniemaochotynajedzenie,
więcpo​now​niesięprzymniemel​duje.
Toco,paniElż​bieto?Zbie​ramysię?
Zbieramysię?Czytomożliwe,żeponowniestraciłam
rozumimamomamysłuchowe?Nigdynicniewiadomo.
Zaledwieprzedchwiląsądziłamprzecież,żejestemofiarą
po​rwa​nia,więcktowie.
Aledo​kąd?py​tamgłup​ko​wato.
Dodomku.
Już?
Już,już...itakdługopaniątrzymaliśmy.Zaczniemy
po​woliodsia​da​nia,do​brze?
Kiwampotulniegłową,niechcącbraćprzykładu
zsąsiadanaprzeciwko,chociażnieukrywam,żeten
po​mysłwy​dajemisięfa​talny.Czyoniwie​dzą,coro​bią?
MożepanZbigniewniemiałtakzłegopomysłu?Dzięki
ob​na​ża​niusięmożejesz​czetro​chępo​le​żeć.