Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Technologianiejestchybajeszczeażtakpostępowa,
ponieważlekarzpokilkusekundachodwracawzrok.
Następniepodpisujekilkapapierówiwychodzi.Kiedy
drzwisięzanimzamykają,atmosferabłyskawicznie
ulegazmianie.Kontrolaposzła,więcmyszymogąznowu
harcować.
–Zczymmasz?
–Zpomidorem.
–Jamamzczymśrybnym...
–Ajazmasłemczekoladowym!–parskaktóraś
zkobiet.
–Adieta?
–Odjutra!
Dyskusjapowracananormalnetory.Jedna
zpielęgniarekewidentnieniemaochotynajedzenie,
więcponowniesięprzymniemelduje.
–Toco,paniElżbieto?Zbieramysię?
Zbieramysię?Czytomożliwe,żeponowniestraciłam
rozumimamomamysłuchowe?Nigdynicniewiadomo.
Zaledwieprzedchwiląsądziłamprzecież,żejestemofiarą
porwania,więcktowie.
–Aledokąd?–pytamgłupkowato.
–Dodomku.
–Już?
–Już,już...itakdługopaniątrzymaliśmy.Zaczniemy
powoliodsiadania,dobrze?
Kiwampotulniegłową,niechcącbraćprzykładu
zsąsiadanaprzeciwko,chociażnieukrywam,żeten
pomysłwydajemisięfatalny.Czyoniwiedzą,corobią?
MożepanZbigniewniemiałtakzłegopomysłu?Dzięki
obnażaniusięmożejeszczetrochępoleżeć.