Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mieszkańców:pot,perfumy,narkotykiizioła.Idąckorytarzem
słyszałemdochodzącązwielumieszkańmuzykę,zagłuszającą
wszystkieludzkiegłosy;tewspółzawodniczącezesobąźródła
dźwiękówzdawałysięodzwierciedlaćwielorakąosobowośćgmachu.
Musiałemkilkakrotniepukaćdodrzwimieszkania304.
Dziewczyna,któraotworzyładrzwi,wydawałasięniecopomniejszoną
kopiąmatki.Byłaładniejsza,alebardziejniezdecydowanaimniej
pewnasiebie.
–PannaBiemeyer?
–Słucham?
Utkwiławzrokwjakimśpunkcieznajdującymsiętużnadmoim
lewymramieniem.Uchyliłemsięispojrzałemwtył,podświadomie
spodziewającsięciosu.Alenikogotamniebyło.
–Czymogęwejśćiporozmawiaćzpaniąprzezchwilę?
–Bardzomiprzykro.Jestemzajętamedytacją.
–Oczympanimedytuje?
–Właściwieniewiem.–Zaśmiałasięcichoidotknęłaskroni,
muskającjasne,prostejaksurowyjedwabwłosy.–Jeszczenicmisię
nienasunęło.Niezmaterializowałosię,rozumiepan?
Wyglądałanaosobę,którasamaniecałkiemsięjeszcze
zmaterializowała.Jejjasnewłosybyłyniemalprzezroczyste.Kołysała
sięlekko,jakwiszącawokniefiranka.Potemstraciłarównowagę
ioparłasięciężkoofutrynędrzwi.
Chwyciłemjązaręceipodniosłemdopozycjipionowej.Miała
zimnedłonieiwydawałasięlekkooszołomiona.Zastanawiałemsię,
comogłapołykać,pićlubwdychać.
Objąłemjąramieniemiwprowadziłemdosaloniku.Przeciwległe
drzwiwychodziłynabalkon.Pokójbyłumeblowanyskromnie,jak
mieszkanienędzarza:kilkatwardychkrzeseł,małe,żelaznełóżko,
stolikdokart,kilkaplecionychmat.Jedynymelementem
dekoracyjnymbyłmotylzczerwonejmarszczonejbibułkinaciągniętej
nadrucianyszkielet.Niemaltakdużyjakjegowłaścicielka,zwisał
nasznurkuzwbitegopośrodkusufituhakaiobracałsiębardzowolno
wokółwłasnejosi.
Usiadłanajednejzleżącychnapodłodzematipodniosławzrok