Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
30stycznia,niedziela
Czekanasjeszczecałyjedendzieńpracy.Leczitym
razemniejedziemywprostdoLakeside.Moigospodarze
chcąmipokazaćokolicę.Krążownikszoswznosinas
nakolejnewzgórze,toHelix.Tamnaszczycietakże
widniejekrzyż.Irekobjaśniamnie,żestoi
onnaprywatnymterenie.Odlat,niezagrożony.Poniżej
amfiteatrnawolnympowietrzuzkamiennymiławami
wcieniusosen,palmicyprysów,jakwstarożytnejGrecji.
Odbywająsiętukoncerty,przedstawienia,leczdziśtylko
jacyśturyścisamochodemiwiatrszumiącywkonarach
prześwietlonychsłońcemdrzew.
PoraruszaćdoLakeside!Niedzielanieniedzielą,tam
przedbungalowemstoibezczynniewynajętybuldożer.
Awięcpędzimydokończyćzaczętąwczorajrobotę.
Zaktórąśserpentynąszosyznanymipodjazd,
wysiadamy.Zaczepiająmniebawiącesięprzeddomem
dzieci.Byłemtuwczoraj,jużmnieznają,pytająskąd
jestem,coturobię,aleniezawszemogęjezrozumieć.
Musiałbymbyćlepiejosłuchanymztymjęzykiem.Lecz
dlanichtoteżciekawe,żektośmożenierozumieć,
comówią.Ichybanatymzasadzasięnaszawzajemna
sympatia.
PrzedwyjazdemzdomuZonia,pokasłując,wręczyła
mikosz,powiedziała,gdziecorośniewLakeside,wich
ogrodzie,ipoprosiła,abymnazrywałowoców.
Mandarynki,grejpfruty,pomarańczerosłynastromym
stoku,wysokonatyłachdomu.Pogęstymrunie
tryskającychsokiemaloesówwspiąłemsiędopołowy
góry.Niektórezdrzewkolczaste,podrapałemtrochę
ręce,alenapełniłemkosz.Zostawiłemjednaknieco
miejscanacytryny.Drzewocytrynowerosło
wprzeciwległymkońcuposesjinieomalprzeddomem,
nasamymwidokujegomieszkańców.Ślizgającsię
wsokualoesówzsunąłemsięzezbocza.Irekzatrzymał
właśnienachwilęrozgrzanegorobotą„Bobcata”,
podszedłemipowiedziałem: