Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naskrzypcach.Nawszystkichwystępachmatkasztywno
siedziałaprzedsceną,obserwującreakcjępubliczności,
apotemzwielkąsurowościązabierałacórkędodomu.
Tylkoraz,kiedycałapublicznośćwstała,bijącbrawo,
matkawreszcieobjęłająizaniosłasiębrzydko
brzmiącymszlochem.
Trudnowtouwierzyć,aleKongJieprzezjakiśczas
miałapieska.Musiałagoukrywaćprzedpodwójną
kontroląmatkiinauczycieli,więcpodwóchdniach
przyszładomniezeswoimkłopotem,botylko
jamieszkałemsam.Taksiętympsemzająłem,
żezdechł.Pomoimkopniakujużniewydobrzałizdechł
jejnarękach.Kiedykopałamugróbłyżeczką,jejłzy
spadałynarozkopanąziemię.Czułemsiębardzowinny,
więcpowiedziałemjej,żetoktośinnygotakskopał.
Zauważyłateraz,żenaniąpatrzęipodeszła,sądząc,
żemamdoniejjakąśsprawę.Wjejspojrzeniubyła
tasamasympatia,zjakąniemowapatrzynaniemowę,
głuchynagłuchego.Obojgunamzmarliojcowie.
–Smutnyjesteś–powiedziała.
–Mamkłopotzciotką–odrzekłem.
Niemogłemspojrzećprostowtepoważneoczy,
zatroskanecudzymikłopotami.Rzuciłemtylko:
–Żyćsięnieda–iodszedłem.
Namiejscu,wktórymnasfotografowano,
rozwieszonobiałąpłachtę,przedktórąstałokrzesło.
Kiedyktośnanimsiadał,wszyscysięprzyglądaliigdy
przyszłamojakolej,poczułemsięnieswojo.Fotograf
podniósłgłowęznadaparatuirzekł: