Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
boregularniewydawałzsiebiedziwacznedźwięki.WT-
shircieiczapcezbiegłemnadół.Zbliżającsię
dowartownika,specjalniegłośnozaszurałem
japonkami.Stałwyprostowany,znogamirazem,
patrzącprzedsiebie.Zbliskazauważyłem,
żespływającyspodczapkipotcieknie
mupopoliczkach.Jegopalce,przylegającerówno
doszwówspodni,drżałyleciutko.Chrząknąłemparę
razyzanimwymyśliłem,jakmamsiędoniegozwracać.
–Kolego,będziesznasłużbiepopołudniu?
Obróciłsię,stanąłnabacznośćiodparł:
–Takjest.Dopiętnastej.
–Ktośdomnieprzyjdzieoczternastej.Możesz
wpuścić?
–Ajakkolegawygląda?
–Todziewczyna.
Skinąłgłową.Zdjąłemczapkęiwachlującsięnią,
powiedziałem:
–Ależar,co?
Przytaknął.Chciałchybapogadaćzemnąchwilędla
rozrywki,apozatymdobrzewiedział,żejestem
bratankiemszefaadministracjiwakademii.
Zlekceważyłemgoiodszedłem.Nienawidzętakiego
życiajakjego–tychcodziennychwartićwiczeń
odranadonocy.Niezamierzamsiękolegowaćztakimi
jakon.
Znalazłemzakładfryzjerski,wktórymniebyło
klientów.Dzieńdawnosięzaczął,aszefiuczniowie
codojednegospali.Namójwidokpoderwalisię,