Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozdrażnienie.Zawszebyłotaksamo–zaczynałemgrę
zwielkąochotą,alepokilkukolejkachtraciłem
zainteresowanie.Mójprzeciwnikteżruszałsięcoraz
wolniej,ażwreszcie,niemającjużcougrać
iustawiwszysobiedobrąobronę,ustąpiłmimiejsca.
Podszedłemdostołuiprzyjrzałemsięrozstawionymdla
mnieprzeszkodom.Dlawiększościgraczybyłybynie
dopokonania,alejamgliścieuświadomiłemsobie,
żedasiętujeszczecośzrobić.Obchodzącstółdookoła,
odmierzyłemodległościrozstawionymipalcami
iwkońcuuderzyłem.Bilapomknęłajakpoliterze
N,uderzyłaprostowtęcotrzebaiszczęśliwiewbiła
jądołuzy.Tobyłonaprawdędobre–tamten
przyglądającsię,ażpodniósłsięnapalcach.Tymrazem
naprawdęsięprzyłożyłem.Razudałomisięnawet
podkręcenieiostatecznie,wbrewwszystkiemu,
wygrałem.Zaproponowałpowtórkę,alejamiałem
dość.
–Postawmicolęityle–rzekłem.
Chciał,żebyśmyprzećwiczyliparękolejekzadarmo,
alegrzecznieodmówiłem.
–Zawszeprzychodziwkońcutakimoment
–zacząłem,poczymbeknąłemgłośno–żechcemisię
rzygaćodtejgry.
–Owszem–odparł.–Zgadzasię.
–Samjużniewiem,ilerazygrałemwbilard.Może
sześćtysięcy?Amożedziesięć?
Skinąłgłową,ajapomyślałem,żeonnapewnograł
dużoczęściejniżja.Kiedytuprzyszedłem,ćwiczył
samotnie.Czyjestcośbardziejbeznadziejnegoniż