Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieprzegoniłaswojegobrata.Dopewnegomomentunieprzeszkadzało
jejżyciewjegocieniu.Cieszyłasię,żewszystkoukładasię
ustarszegobraciszka.Dopewnegomomentu…
Psychiatrawmawiałjej,żeto,cowidzi,totylkowybujała
wyobraźnia,aonapodwóchlatachwalkioto,żebyuwierzyli,poddała
się.Wkońcusamazaczęławierzyć,żedziecięcyumysłinaczej
interpretujerzeczywistość.Nauczyłasięignorowaćto,cowidzi,
udawać,żejestdobrze,takjakbyćpowinno.Robiławszystko,żeby
niebraćtychokropnychtabletek,poktórychczułasięjakmarionetka,
zupełnieoderwanaodrzeczywistości.Okłamywaławszystkichwokół
isiebieteż.
–Comyśliszotychszpilkach?
Przedjejnosemwylądowałyczarneszpilkizczerwonąpodeszwą.
–Maszjużtakie.–Sandrazrobiłakwaśnąminę.–Niepatrztak
namnie,potembędziesznarzekała,żewszystkiebutymasztakie
same.
Luizazobaczyłaparęsrebrnych,brokatowychsandałków
nasłupku.
–Weźte,niedługoHalloween,zrobiszzsiebieseksowną
wampirzycę.Inógniepołamiesz,bozimnoraczejcinieprzeszkadza.
–Halloweentopogańskieświęto!–Czarnaszpilkawystrzeliła
wjejstronę.–Alemaszrację,tamtesąboskie.
Luizakrążyłaposklepie,powoliwracającdorzeczywistości
izaczęłacorazśmielejrozglądaćsięwokół.Sandranatomiastwpadła
wszałzakupów,comogłoskończyćsięjedynieopuchniętymistopami
ipełnymitorbamibutów,bluzek,spodniisukienek.Takobietabyła
nienormalna…Jednakdalejtwardodotrzymywałajejkroku,czasami
znajdującteżcośdlasiebie.Naszczęściepracawklubiepozwalała
naopłatęczesnegoirachunków,noimogłasprawićsobiejakieśfajne
ciuchy.Oczywiścieniezarabiałatylecotancerki,alekelnerkomteż
zostawianoniezłenapiwki.Wtymmomenciemusiałaradzićsobie