Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
oróżnychchorobach,oobjawach,leczeniu.Wszystkosię
zlewało,żadnesłowaniemiałysensu.Wszystkotylko
pogłębiałomójstrach,mójniepokój.
–Możepowinnaśprzestaćotymczytać–poradził
ojciec,patrzącnamnieztroską.–Tonicnieda.Trzeba
zaufaćlekarzom.
–Wiem,żemaszrację–odpowiedziałam,odkładając
smartfon–aleniemogęsiępowstrzymać.Chcęwiedzieć,
cosiędzieje.Chcęjejpomóc.
Spędziliśmyresztędnia,starającsięzachować
normalność.Gawędziliśmy,śmialiśmysię,alewgłębi
duszykażdeznassiębało.Takpoprostu,takpoludzku.
Wnocy,gdywszyscyspali,siedziałamprzyoknie,
patrzącnagwiazdy.Próbowałamznaleźćodpowiedź,jakiś
sens.Alewszystko,cobyło,tociszanocy,topytaniabez
odpowiedzi.
Cosięstanie?Niebyłoodpowiedzi,tylkocisza,tylko
niewiadoma,tylkostrach.Alebyłateżmiłość,silniejsza
niżwszystko,comogłonadejść.Tobyłmójpunkt
zaczepienia!
Weekendminąłjakmgła.Przygotowaniadowyjazdu
doszpitalaodbyłysięwatmosferzenapiętejciszy,
amiędzynamiwisiałagęstachmuraniepokoju.
Wponiedziałekrano,zsercemwgardle,pojechałam
zMamąnaSOR.Dookołapanowałazwykłaszpitalna
wrzawa,aledlanastobyłapodróżwnieznane.Wśród
białychścianikorytarzyosurowymwyglądzie
natknęłyśmysięnaPrzemiłąLekarkę.
–Dzieńdobrypaniom.Jakmogępomóc?–zapytała