Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doszpitala.Jejoczybyłypełnetroski,awgłosiesłychać
byłowyraźnezaniepokojenie.
Wiem,żetotrudnyczasdlawaszejrodziny
zaczęła,biorącmniezarękę.Mimotego,żenie
mazwiększonychmarkerównowotworowych,musimy
zbadaćMamępodkątemtychzmian.Niemożemyteż
narazieznaleźćprzyczynywewnętrznegokrwawienia.
Czytomożebyćcośpoważnego?zapytałam,
ztrudempowstrzymującłzy.
Jeszczeniewiemy.Będziemyrobićwszystko,
cownaszejmocyodpowiedziała,znowuściskającmoją
dłoń.
Niepokójistrachzatopiłysięwmoimsercu,adni
ciągnęłysięwnieskończoność.Środaprzyniosłanowe
rozczarowanie.SpotkałamsięzPrzemiłąLekarkąporaz
kolejny,awjejoczachzobaczyłamcieńniepewności.
Nadalnicniewiadomopowiedziała,patrząc
namniesmutnymwzrokiem.
Widziałam,żesięstarała,żejejzależało,ibyłamjej
zatonaprawdęwdzięczna.Niestety,niewszyscybyli
tacymili.NaśrodowymUSGMamausłyszałanagle
odnadętegowypierdkarobiącegoprześwietlenie,żenic
jejniejestinapewnoudaje.Goguśwypaliłbeztrosko,
żepewnieMamauderzyłasięgdzieśwnogęitegonie
pamięta.Jakmożnataktraktowaćpacjentów?Żenujące!
Jakmożnatakmówić?!
Czwartkowepopołudnieowianebyłotajemnicząciszą,
jakbyświatwstrzymałnachwilęoddech,oczekując
nanieuniknione.Słońceschowałosięzachmurami,gdy