Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zniemieckąrejestracją,wotwartychiuszkodzonych
drzwiachdojrzałrannegomężczyznę.Jegonogiibiodra
byływsamochodzie,atułówisiwagłowależały
natrawie.Widniałozkażdąminutą.Wsłabymświetle
jutrznisprawdziłnaszyimężczyznytętno.Mimochodem
wciągnąłpowietrze,wyczuwajączapachdobrychperfum
znutkąwaniliiitytoniufajkowego.
Żyje
.
—Panmniesłyszy?—zapytałponiemieckuirozejrzał
sięwokoło,jakbysamszukającpomocy.
Powtórzyłpytanieipocząłwyciągaćrannego
zsamochodu.Mimoswejsprawnościisiłymiałduże
trudnościzułożeniemgonatrawie.Przyjrzałsięgłowie
rannego;niedostrzegłżadnychran.Podjechałsyrenką
isapiączwysiłku,wciągałrannegodoswojego
samochodu.Zrozbitegomercedesazabrałbrązową
dyplomatkęzbłyszczącymwciemnościsrebrem
zamkiem.Wiedział,jakjechaćdoKoszalina.Bywałwtych
stronachcoroku.Jadącwmiaręszybko,liczyłnato,
żespotkamilicję,comogłobyułatwićdojazdbądź
wezwaniekaretkipogotowia,alenictakiegosięniestało.
Kiedydojechałdoszpitala,nadyżurcezastałśpiącą
wfotelukobietę.Cichochrapałaopartagłowąobiurko.
—Proszępani!Przywiozłemrannego.Zwypadku.
Samochódnadachu,aonżyje,ale…Noniechpanicoś
zrobi!
—Zaraz,zaraz…spokojnie…trzebazadzwonić...
—Trzebadziałać!—wykrzyknął.
Kobieta,ciąglezaspana,patrzyłanamówiącego,jakby
nicnierozumiała.Widzącstojącenakorytarzułóżko
nakółkach,zabrałjenazewnątrzipodjechał
dosamochodu.Samniemógłsobieporadzićzrannym.
Obokstałjakiśprzyglądającysięmumężczyzna.
—Pomóżmipan.Samniedajęrady…Todużychłop.
Kiedyzrannympodjechałpoddyżurkę,kobieta
kończyłarozmowęprzeztelefon.
—Jużidąponiego—poinformowałago.
Zjasnejmarynarkirannegowysunąłsiępaszport.
—O,maswójpaszport.Dyplomatyczny.Jakaśważna