Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwyszłamzłazienki.Wsalonieprzeżyłamszok.Międzymoimi
porozrzucanymiubraniamiwalałysiękable,rozstawionogitary
iperkusję,awsamymśrodkucyklonusiedziałnasofieuśmiechnięty
AlexMorganilustrowałmniezgórynadół.Przyciskałamdosiebie
ręcznikiniewiedziałam,copowiedzieć.
–Możemytakchodzić,niemaproblemu–stwierdził,wskazując
namójstrój.
Zauważyłam,żemiałochotęwybuchnąćśmiechem.
–Cotytu,docholery,robisz?–spytałamostro.
–Przyszedłemnapisaćpiosenkę–odparłjakgdybynigdynic,
amnieażzatkało.
Tojakiścholernyżart.Musiałamzasnąćpodprysznicem.
–Tutaj?Wmoimpokoju?Pogięłocię?
–Tak,właśnietu.Niechciałaśzemnąrozmawiaćnaulicy.–Nie
ruszyłsięipatrzyłnamnie.Najwyraźniejbyłciekawymojejreakcji.
–Podziękowałamwamzapomoc…–Urwałam,bojegośmiech
rozniósłsiępopokoju.Byłamzdezorientowana,niemiałampojęcia,
zczegosięśmieje.
Szybkomiwyjaśnił:
–Doprawdyinteresującomusząwyglądaćpodziękowaniawtwoim
kraju,zważywszynato,żekazałaśmiiśćdodiabła.WAmeryce
towyglądatrochęinaczej.–Uśmiechałsię,błyskającbiałymizębami.
Pewniesamabymsięroześmiałanatesłowa,alebyłamzła.
Najpierwmnieobraża,apóźniejzjawiasięwmoimpokojuzcałym
tymbałaganem.Bezczelny.„Boże,czemujesttakiprzystojny!”Nie
mogłamniezauważyćmałegodołkawjegopoliczku,gdyuśmiechnął
sięszeroko.„Uspokójsię,Karolina,coztego,żeterazjestmiły.
Zastanówsię,jakpotraktowałcięwcześniej”.Tak,znowu
prowadziłamwewnętrznymonolog,którynapędzałmnie
doodpowiedzi.