Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–odezwałasięNadia,jakbyczekającnapochwałę.
Wypadek.Właśnietaktomiałowyglądać.TegoRomanbałsię
najbardziej.Żekiedyjużtozrobi,ktośmógłbysiędomyślićprawdy,
awtedyjegomama,którajakojedynanaświecienaprawdę
gorozumiała,dowiedziałabysię,żetoniebyłwypadek.
Tobyjązabiło,niemógłdotegodopuścić.Żywiłnadzieję,żenikt
niczegosięniedomyśli.Aletanadziejabyłapłonna.
–Ahmedmówił,żeprzewódautomatubyłuciętywyjątkowo
równo.Wpobliżuniemażadnychskałinieznaleźlitwojegonoża.
Romek,czyty…
–Przepiszęfirmęnaciebie–przerwałjejgwałtownie.
–Co?
–Interesmaszrozhulany,Ahmedcipomoże.Jesteśmłodaipiękna,
całeżycieprzedtobą.
–Tychybaniemówiszpoważnie?–zapytałabliskapłaczuNadia.
–Nigdyniebyłembardziejpoważny.
Nadiasięrozpłakała.Romanprzymknąłoczy,tobyłanaprawdę
ostatniarzecz,którejpotrzebowałponieudanejpróbiesamobójczej.
–Aledlaczego?!–przezpłacztrudnobyłojązrozumieć.
–Wracamdokraju.
–Teraz?–Nadiazaczęławystrzeliwaćzsiebiesłowajakkarabin:
–Naszeplany,mieliśmydokupićłodzie,życietutaj,takiepiękne,
wszystkotomimówiłeś,dzieci,któremieliśmymieć,przecieżnasza
miłość…
–Niekochamcię.
Popatrzyłananiegozszokowana,jejszlochustałiłzyprzestały
leciećpotwarzy,tylkopiersipodbiałymT-shirtemunosiłysięwrytm
przyspieszonegooddechu.Zróbcoś,pomyślałRoman.Zare
aguj,
trzaśnijmniezcałejsiływtwarz,opluj,uderz,wyrzućzaburtę,
cokol
wiek.
–Roman,japrzepraszam,jeślicięczymśuraziłam,topoprostu
powiedz.Jawiem,żetomożebyćmojawina.
Nadiapodeszładoniegoizrzuciłazsiebiebiałypodkoszulek,
odsłaniającwcałościswojewdzięki.Romanpopatrzyłbeznamiętnie
najejopaloneciało,pełne,soczystepiersiiduże,ciemnesutki
okoloneniewielkimibrodawkami.Nadiauklęknęłaprzednim,
próbujączdjąćjegobokserki.
–Chodźtudomnie,jesteśtakispięty.Wiem,żeniechciałeśtego
powiedzieć.
Romanodepchnąłjąniecierpliwymgestemiwstał.Nadiaznowu