Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Chciałemprosićogłosjako…–powiedziałJan
Marchwickiipoderwałsięzmiejsca,zmagającsię
zpowstrzymującymigomilicjantami.
–Proszęoskarżonego.–Przewodniczącyskładu
sędziowskiegojednymskinieniemrękipowstrzymał
kolejnąprzepychankę.JanMarchwickistanąłtrzymany
zaramionaprzezmundurowych,którzyprzestali
goszarpać.
–Oskarżonemubędzieudzielonygłos
wodpowiedniejchwili.
–JatylkochciałemprzeprosićWysokiSąd–mówił
Marchwicki,nieczekającnapozwolenie.–Bomnie
zirytowałyfałszywedanewprasie,podaneprzez
redaktora„TrybunyRobotniczej”.Zdenerwowałemsię
itutaj,wszedłszynasalę,powiedziałemfakty
prawdziwe,tylkoniewewłaściwymczasie.Iza
tochciałemprzeprosić.
Sędzianiezwróciłnaniegouwagiizacząłspokojnie
mówić:
–Otwieramposiedzeniesąduwojewódzkiego,
nasesjiwDomuKulturyZakładówCynkowych
wKatowicach.RozpoznawanabędziesprawaZdzisława
Marchwickiegoiinnychoskarżonychoprzestępstwa
zabójstwa,usiłowaniazabójstwa,pomocnictwa,
podżeganiadozbrodniorazcałegoszereguinnych
przestępstwzcałegoKodeksukarnego.Sąduprzedza
strony,prokuratorów,obrońcóworazzawiadamia
oskarżonych,żecałarozprawajestrejestrowana
nataśmiemagnetofonowej.Wzwiązkuztym,wrazie
zabieraniagłosu,proszęstronyoposługiwaniesię
mikrofonami.
Sędziamonotonnieibeznamiętnieodczytywałkolejne
zarzuty.ZdzisławMarchwickiwstałiterazJoachim
zorientowałsię,żetotenmężczyznazeskrzywionym
nosemjest„Wampirem”.Byłniskiirobiłnieciekawe
wrażenie.Spokojnymiopanowanymgłosem
dwadzieściarazyzrzędupowtarzał:
–Nieprzyznajęsię!