Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jeszczektośpracował,bonapierwszympiętrzewkilku
oknachpaliłosięświatło.WchodzącwBieruta,
przystanęłanakrawężniku,spojrzałanazegarnawieży
kościołaŚwiętejTrójcy.Byłazapięćjedenasta.Ulicą
przejechałataksówka,naktórąwpierwszejchwilinie
zwróciłauwagi,alekątemokadostrzegła,żesiedzący
ztyłupasażerodwróciłsięnagleispojrzałwjejstronę.
Poczułasięjakośdziwnie.Nie,strachjejnieobleciał,
aleczułajakbydotknięcietegowzroku.Wciągnęła
dopłuczimnepowietrze,odwróciłasięnapięcieitą
samądrogąruszyławstronęPyrlika.
–Awy,Zaborowiczówny,co?Dalejtaksiedzicie?
–Popatrzyłanakoleżankitkwiącenatychsamych
miejscach,naktórychjezostawiła.
Spojrzałynaniąwymownie.
–Dobra,miałaśrację,idziemy–powiedziałajedna
zsióstr,patrzącwroześmianetryumfalnieoczyMarii.
–Onirzeczywiścietuprzyszlitylkosięnapić.
Siostrywstałyiwszystkietrzyprzeszłyprzed
stolikiemchłopaków,zaczepniekręcącpupami.
Wszatniroześmiałysię,licząc,żetenpokazzrobił
odpowiedniewrażenie.Wzięłypłaszczeiwciąż
chichocząc,wyszłynaulicę,azarazzanimiwybiegło
dwóchnajwyżejdwudziestoletnichkawalerów.
–Jużidziecie?Przecieżimprezadopierosię
rozkręca!–przekonywałjedenznich.
–Dlanassięjużskręciło–odpowiedziałazezłością
Jola.–Tak,idziemyiżyczymymiłegorozkręcania.
Dziewczynyoddaliłysię,zostawiającprzedPyrlikiem
zaskoczonychichzachowaniemchłopaków.Przestało
padać,alewiatrstawałsięcorazsilniejszy.Szłyszybko,
wmilczeniu.Ichoćżadnaniepowiedziałategonagłos,
todobrzewiedziały,żelepiejwracaćtramwajem.
ZatrzymałysięnaprzystankuprzySądowej.Wciasnej
uliczce,pomiędzywysokimikamienicami,podmuchy
wiatrujeszczebardziejdawałyimsięweznaki,
prowizorycznydaszekokazałsięmarnymschronieniem,
dlategoschowałysięzakioskiemRuchu.Zbiłysię