Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Dzisiejszyporanekjestzimny,awilgoćprzenika
doszpikukości.Oczywiściewłaśnietakwyglądazima
wVancouver.Przyjechałamnaspotkaniezgodzinnym
wyprzedzeniem,dlategosiednaprzystanku
autobusowymimarznę,choćmogłamzostaćwmojej
wiekowejipoobijanejcorolli.Mijająmniekolejne
samochody.Tociekawe,alekierowcyzawszestarannie
unikająwzrokutych,którzybezwzględunapogodę
tkwiąnaprzystankach,chybażezatrzymaichczerwone
światło.Naszczęściewpobliżuniemasygnalizacji
świetlnej,dlategoczujęsniewidzialna.Mamdość
dobrywidoknawejściedokawiarniiparking.Wlokalu
panujepółmrok,lepiejoświetlonajesttylkoczęśćtuż
przybarze.AzatemspotkaniezEverettemWalshem
będziemiałoposmaktajnejschadzki.Dlamnie
wporządku,ciekawe,czyonsiętegonieprzestraszy.
Kiedyzatrzymujesięprzymnieautobus,odprawiam
goskinieniemręki.Poirytowanykierowca
napożegnaniewyrzucaobłokspalin,którenasekundę
pozbawiająmnietchu.
KawiarniajestnaKingsway.Obokkilkabarów
szybkiejobsługi,warsztatówsamochodowychimałych
sklepików.EverettmieszkawKerrisdale,zadbanym
przedmieściuVancouver,janadrugim,wschodnim
krańcumiasta.Ciekawe,dlaczegowybrałwłaśnieten
lokalzładnączerwonąmarkiibłagającymi
oodnowienieżółtymidrzwiami.Toniejestelegancka
kawiarnia,aleteżżadnaspelunka,cośpośredniego.
Możeuznał,żewtakimmiejscuobojepoczujemysię