Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
narażającsięnaszyderczeuwagi.
Nakażdymkrokutowarzyszyłomupoczucie,żenie
pasuje.Bezwzględunaporażającąliczbęprelekcji,
pogadanekiapeli,nicsięniezmieniało.Amirbyłwotyle
opłakanejsytuacji,żenaswoimrokubyłjedynym
czarnoskórymstudentem.Niepasowałdoresztyani
zewzględunakolor,aninapozycjęmaterialną,która
pogarszałasięzkażdymkolejnymmiesiąceminicnie
zapowiadało,abymiałosiętozmienić.
Niebyłjednakgłupi.Nastudiadostałsięjedyniedzięki
wiedzyiinteligencji,aprzebywaniewbudynku
znajlepsząsalągimnastycznąwzasięgustukilometrów
wprawiałogoniemalwbłogostan.Tuwszystkostawało
sięmożliwe,gdyżtowłaśnietutajstudiowalinajlepsi
graczezcałegohrabstwa,amożenaweticałegoNew
Jersey.Amirmógłpowykładachbezpłatniekorzystać
zwolnegoboiska,awidokinnychrówniewysokich
iwwiększościczarnychgraczysprawiał,żeczułsiętak,
jakbyznalazłswojemiejscenaziemi.
Uczelniajakzwykleprzywitałagootwartąmosiężną
bramą,aogromnynapis„NEWLANDUNIVERSITY”
górowałnadchodnikiem.Amirprzejechałpodnim
zespuszczonągłową,niechcącnapotykaćwzroku
żadnegozestudentów,którzyzaparkowaliswoje
samochodynaparkinguzaogrodzeniemiresztędrogi
pokonywalipieszo.Dziedziniecwypełniałgwarleniwych
porannychrozmów,aodczasudoczasugdzieniegdzie
rozlegałsięmęskiśmiechlubdziewczęcychichot.
Niepasowałtu.Boże,jakbardzotutajniepasował…
Przypiąłrowerdobelkiprzysamymwejściu