Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
choćjednocześniejąrozumiała,ponieważwłosystaruszki,
gdybytylkowysunęłysięspodnakrycia,zpewnością
wymknęłybysięspodkontroli.Onateżniejednokrotnie
przedkładałaswójwyglądnadwygodęibyławtym
nadzwyczajdobra.
Obokdrzwisiedziałakobietawszpilkach
ijasnofioletowejgarsonceitochybajednakonabyła
dzisiejszegodniamistrzyniąuciążliwegoubioru.Guzik
wmarynarcebyłnapięty,awąskaołówkowaspódnica
wpijałasiębrutalniewtalięichoćkobietabyłaszczupła,
strójtenwydawałsięorozmiarzamały.Zuporem
dopijałaswojeespresso,zdecydowaniezbytczęsto
podnoszącmaleńkąfiliżankę,biorącpoduwagęilość
napojuznajdującegosięwśrodku.Roxannepomyślała,
żekobietapijetakpowolimożewłaśniedlatego,abyzbyt
dużyłykkawyniespowodowałpęknięcianitki,którąbył
przyszytyguzikwgarsonce.
Długopiszawisłnadkartkądopołowyzapisaną
zgrabnymcharakterempisma.Roxanneuniosławzrok
znadzeszytuiniepatrzącnakobietę,zasłoniłausta
dłonią,abyniktniewidziałjejrozbawionegowyrazu
twarzy.
Towłaśniebyłowtymwszystkimwspaniałe.Temyśli
byłyjejitylkojej.Tymróżniłysięodrozmowy–nie
musiałazniżaćgłosualbozastanawiaćsięnadtym,czy
kwestiapękającegoguzikarozbawikogośpozanią.
Onasamachętniewróciłabydodomuiprzebrałabysię
wluźny,wygodnydresikoszulkęniekrępującąjejruchów.
Przychodzenietutajnależałojednakdostałych
elementówjejharmonogramu,taksamojak