Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
8
Zdarzyłosiękiedyś,wczesnąwiosną2000roku,żeJanek
zostałwysłanyprzezzakładwdelegacjędoWłoch.Tak,
zdarzyłsiętakifakt,aletylkodlatego,żeprezesem
znanejwPolscefirmyprodukującejobuwie,usytuowanej
malowniczomiędzyjeziorami,byłwtedyktośinnyniżten
dyrektor,którytakbardzognębiłGabrysię.Apozatym,
dużodopowiedzeniamiałwówczasjedenzzastępców
dyrektoranaczelnego...
notabene
bliskikrewnyowego
tyrana,którynękałGabrysięiktórypóźniej–gdy
ponowniezostałprezesemfirmy(
sic!
)–również
bezlitośniewykończyłowegoswojegokrewnego.Otóż,
tenkuzyn,wrandzedyrektora,jakojedenznielicznych
niebałsiędocenićJankaiśmiałotorobił.Zatem,nakilka
dniJanekidwóchjeszczeinnychkolegówwyjechali
wokoliceWenecji,bytampoznawaćtajniki
komputerowegosterowaniamaszynamidoprodukcji
cholewek.Wyjazdbyłdosyćowocnywwiedzęfachową,
dosyćsympatycznywogólnymzarysieiciekawy,rzecz
jasna,konsumpcyjnie.Jakopamiątkapotejeskapadzie
zostałJankowipokaźnyalbumzezdjęciami,trochę
suwenirówifiliżanki,wktórychGabrysiarobiczasem
cappuccino.Noico?Noinic.To,czegosiędowiedzieli,
niezostałospożytkowanewrodzimejfirmie.Aszkoda.
CzteroletniaMarcysiamówiła:
–MójtatawyjechałdoWenecji.Tojestniedaleko
Wrocławia,tylkotrochędalejnapołudnie.Tataprzywiózł
stamtądmuszelki,aleniktichwzakładzienie
potrzebował.PrzywiózłmidrewnianegoPinokiaimówił,
żekiedynamsiępolepszy,tonastamzabierze.
–Aczymówiłem,kiedytobędzie?–uczepiłsiętej
obiecankiJanek.
–No...jaksiętowszystkozmieni–Marcysiazakreśliła