Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
znak,żealkoholnaprawdęzaczynałdziałaćipijaństwu
–choćbytobyłatylkolampkaszlachetnegowina–należy
konieczniepołożyćkres.
–Towcaleniejest...takie...takieproste!–mamrotała
Gabrysia.–Myślę...żetrzebadotego...no,telewizora
poprosićmojegoprofesora...profesora,aleodczego?
Aaa,odfizyki!Onnapewno...będziewiedział,jak...jak
wyłączasiętakiepudełkoz...Pankracym...
–Zczym?–zdziwiłsięJanek,alezarazmachnąłręką
izrezygnowałzczekanianaodpowiedź,gdyżobawiałsię,
żemogłabyćonabardziejskomplikowanaodsamego
pytania.–Możejednaknajpierwjaspróbuję,co?
–przekonywałJanekżonę.–Wiem,żebyłaśsłabazfizyki,
aleniemyślałem,żeażtak.
–Ja?Słaba?!Zfizyki?!Słuchajno...zfizykątoumnie
byłotak,że...żetonieja,aleprofesorodfizyki
przeszedł...no,tę...metamorfozę.Punktem
wyjściowym...wielceobiecującymwszakżebyło...jakieś
mojewystąpienienalekcji...kiedy?Aaa,wpierwszej
klasielicealnej,poktórym...profesorstwierdził
ukontentowany:„Ty,dziewczynko...będzieszumiała
fizykę”.Ha,ha,nieżartuję!Takpowiedział...Janek!Nie
śmiejsię!Natomiast...natomiastnakońcutego...
procesuprzemianymojegoprofesorabyło...otak,tojuż
byłowczwartejklasie...następującestwierdzenie:
„Słuchaj,jacipostawięczwórkęnaświadectwie,ale
przyrzeknijmi,żeniepójdzieszdalejnafizykę”.Jakwiesz
kochany,Janku,mójdrogimężu,JanieKrzemiński,oboje
dotrzymaliśmysłowa–Gabrysiadokończyłabardzo
zadowolonazsiebie,aczopowieśćtrwałatakdługo,
żeJanekzdążyłsięumyć,pościelićłóżkoiwsunąćpod
kołdrę,mruczącodczasudoczasu:„Dobrze,jużdobrze”.