Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
XI.PRZYSZŁAMAŁŻONKA.
(Niepojętymtrafemobraz,któryczytelniktuznajdzie,bardzojest
podobnydojednegoszkicuWielanda.Mamżesięprzyznać
iżgonaśladowałem?—otemniechczytelnicyosądzą.Autor)
Sprobujem,czyniepotrafim
wyobrazićczytelnikom,
osoby,októrejmowa.
Wieland.DonSylvio.
DługorozmyślałPanMączka,jakimbysposobemmógłRyszarda
uleczyćzjegoobłąkania,inakońcupostanowił—daćmużonę.Nie
mogę,jakoczłowieknieżonatyosądzić,czytymsposobemszanowny
piekarzmógłbydoskutkuzamysłswójprzywieść,czynie.Powiadano
mijednak,żewstaniemałżeńskimłatwiejzdrowemuoszaleć,jak
szalonemuwyzdrowieć—aotemsądzacnymczytelnikommoim,
zupełniezostawiam.Doświadczeniebowiemjedynieoświecićmoże
wpodobnymrazie.
—Tak!powiedziałpiekarzdożony,stukająclaską,jużsam
niepojmuję,comamrobićztymchłopcem.Nauki!przeklętenauki!
onetomugłowęzawróciły—Ktowie!możedobrażonazmienijego
sposóbmyślenia.
—DajtoBoże!wzdychającodpowiedziałaJejmość,aleniewiem
czycoztegobędzie!
—Zawszewątpliwości!zawszewzdychania!UfajmywBogu;anie
traćmynigdynadziei.Niemazłego,żebynadobreniewyszło;imój
teżRyszard,jakdwaadwacztery,będziekiedyśmiałrozum.
—Jużtoprzecieminąłrokdwudziesty.
—Nauki!przeklętenauki!onetosąprzyczynąnieszczęściatego.
Dawnobymjużpotłukłnarzędziaiksięgipopalił,comiętyle
kosztowały;gdybyniezdaniaPanaPigułki!tomiętylkowstrzymuje.
—AlektórażulichaPannaweźmiegozamęża?
—Oho!ho!znajdęichkopędowyboru,anaprzódPannaLukrecya
Hałaburdzianka.
—Ach!onamałomniewiekiemnierówna.
—Marozum,ategowłaśnieRyszardowipotrzeba.
—Alebrzydka,starainiebogata.
—Żebrzydka,tomnieysza—wróblesiębojąwiechy,apotem