Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Poczym,nieczekającrozkazu,zabrałksiążkiiniósłdopałacu
zwielkączcią.Wsalijadalnej,stylowej,zsufitemwpłytymahoniowe,
wszyscyjużbylizebrani.PaniElzonowska,siedzącwkrześle,
oczekiwałanacórkę.Wręcegniotłaserwetę,miaławyglądzirytowany.
Poruszałaustamizgrymasemipodnosiłajednąbrewprędko,couniej
oznaczałoniezadowolenie.ObokniejsiedziałpanMaciejMichorowski,
starzecosiemdziesięcioletni.Szczupłyitrochępochylony,robił
sympatycznewrażenierozumnymwyrazemtwarzybladej,ozdobionej
siwymwąsemidwojgiemmiłychszarychoczu.Rysamitwarzy
przypominałcesarzaFranciszkaJózefaidziwnąufnośćwzbudzał
wkażdym.Pociągającymuśmiechemujmowałwszystkich,jakby
mówiąc:„Szanujciemnieikochajcie”.Terazsłuchałwnuka,rozważając
każdejegosłowo.Staruszekwidziałwnimsweodrodzenie,młodość.
Waldemar,opartyowysokąporęczkrzesła,rozdrażniony,
zezmarszczonymibrwiami,dowodziłcoś,nacośsięniezgadzał,
cooburzałopaniąElzonowską.
CzwartąosobąprzystolebyłpanKsawery,emeryt,staryiłysy,
wielkismakosz.Ten,widząc,żeordynatniesiada,stałrównież,zminą
nieszczęśliwą.NiezajmowałagorozmowaWaldemarazciotką:
onpożerałoczymawazę,stojącąnabocznymstole,zktórejulatywała
wońzupy
àlareine
[3].Zerkałstrapionynabaronową
inawyfrakowanegolokaja.Leczitenoczekiwałhasłarozlewaniazupy.
NareszcieStefciaiLuciaweszły.PaniIdaliaspojrzałabystro
naWaldemara,dającmudozrozumienia,żeczaszakończyćrozmowę.
Aleordynatsamumilkł.Prędkopodszedłdopanieniucałowawszy
Lucię,skłoniłsięStefcizwyszukanąelegancją.Ironicznyuśmiech
odrazuosiadłmunaustach.
Potakiejpoezji,jaklasikwiaty,spotykamysięprzyprozaicznym
obiedzie.Czytopaninierazi?spytał.
Stefciapoczerwieniała.Jegosłowazniweczyłyjejhumorwjednej
chwili.
Niemyślałamotymodparłachłodno.
Szkoda!Ajawątpiłem,czypaniązobaczę.Wtejpuszczymógłby
paniąporwaćjakiszczęśliwywilkołak,połknąćżywcemlubunieść
doswychkomyszy.Bardzoradjestem,żepaniocalała.
Czyity,Waldy,byłeśranowborkuzpannąStefanią?spytała
Lucia.PaniElzonowskapopatrzałanaStefcięzmrużonymioczymajak
szpareczkamiizodpowiednimgrymasemustspuściłajeznowu
natalerz.WaldemarzauważyłprzykrośćnatwarzyStefci,spojrzał
bystronaLucięiodpowiedziałswobodnie: