Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tarasakonizawszebywaanglezowaną.
Aleupanibajecznie!
Ech!Copanmówi!Szkoda,żeznikłordynat,prosiłabym
goointerwencję.
PanMichorowskiposzedłpoLucięijejnauczycielkęodezwałasię
powolnymgłosempannaMichalinaĆwilecka.Przezczasrozmowy
pannyRityzhrabiąTrestkąsiedziałamilcząca,popijającherbatę.
Ubranabyładośćgustownie,wjasnąsuknię,botakchciałamatka,lecz
nicjejniebawiło,nawetzabawainnychnużyłają.Miaławygląd
apatyczny.Powiedziawszykrótko,gdziejestWaldemar,spuściłaoczy
nafiliżankęizamilkłajakprzedtem.
HrabiaTrestkapoprawiłbinokleiuśmiechniętyzłośliwie,rzekł:
Jakieśforymatanauczycielka,skoroordynattaksięniązajmuje.
Alecoznowu.
Ill’abhorre!
[9]zaprzeczyłapannaRita.Tak
przynajmniejmówiLucia.
CzyliżesytuacjatasamajakprzypannieKlarze!
Zdajesię.
CzyipodobnadopannyKlary?
Nieznamjej,aleLucianiązachwycona.Jeślinaprawdęładna,
strzeżsię,paniehrabio.
Trestkaspojrzałnamówiącąobrażony.
Voilàuneidée!
[10]Panimaczasamipomysłybajeczne.
Janaosobytegorodzajunigdyniepatrzę.
Chciałabym,żebysiępanzakochałwtejwłaśnie.
Mogęnajwyżejosądzićposportsmeńskuiwykazaćwady.
Opanie!Okobietachwtensposóbmówićniemożna…
Onauczycielkachwolno.
Takżenie.Wzbronionejestbezzastrzeżeń.ZresztąpannaRudecka
jestzdobrejrodziny.
Chut!
Idąjużprzerwałhrabiaipoprawiającbinoklespojrzał
badawczowstronędrzwi.
WeszłaStefciazLuciąiWaldemar.Stefcipociemniałowoczach.
Tyległówzwróciłosiędoniej,tylebadawczychoczu.Stałajakpod
pręgierzem.Rozmowyumilkły.Wszyscyobrzucilimłodąnauczycielkę
krytycznymspojrzeniem.PaniElzonowskapopatrzyłananiąprzezswe
szpareczkiidośćpobieżniewskazałatowarzystwuokrągłymruchem
ręki.
PannaRudeckarzekłakrótko.
Kilkagłówskinęłonieznacznie.Stefcia,zmieszana,skłoniłasię
wszystkim,niewiedząc,cozesobąpocząć.Pierwszyrazodczuła