Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ogarnęławalczących.Wkrótcejedniidrudzyzwarlisię
tak,żezabrakłomiejscadocięcia,anoże,pięściizęby
zastąpiłyszable.
Naglezgłębiwyspyozwałysięlicznenowe
nawoływaniaikrzyki;napastnikomnadchodzapomoc.
Chwilajeszcze,abyłabyprzyszłazapóźno,gdyż
karnisemenowiebralijużgóręnadciżbą.
Doczółen!krzyknąłgromkimgłosemnamiestnik.
Pocztowiwykonalirozkazwmgnieniuoka.
Nanieszczęścieczajki,zbytsilniewciągniętenapiasek,
niedawałysięterazzepchnąćwwodę.
Tymczasemnieprzyjacielskoczyłzfuriąkubrzegowi.
Ognia!skomenderowałpanSkrzetuski.
Salwazmuszkietówwnetpowstrzymałanapastników,
którzyzmieszalisię,skłębiliicofnęliwnieładzie
zostawiająckilkanaścieciałrozciągniętychnapiasku;
niektóreztychciałrzucysiękonwulsyjnie,naksztt
rybwyłowionychzwodyiporzuconychnabrzegu.
Jednocześnieprzewoźnicy,wspomaganiprzez
kilkunastusemenów,wsparłszywiosłaoziemię
dobywaliostatnichsił,byzepchnąćstatkinawodęale
napróżno.
Nieprzyjacielrozpocząłatakzdaleka.Pluskaniekul
powodziezmieszałosięześwistemstrzałijękami
rannych.
Tatarzyałłachująccorazprzeraźliwiejzachęcalisię
wzajemnie,odpowiadałyimkrzykiKozaków:Koli!
koli!”ispokojnygłospanaSkrzetuskiegopowtarzający
corazczęściejkomendę:
Ognia!
Pierwszyblaskoświeciłbladymświatłemwalkę.
OdstronyląduwidaćbyłociżbęKozakówiTatarów,
jednychztwarzamiprzykolbach„piszczeli”,drugich
przegiętychwtyłiciągnącychcięciwyłuków;odstrony
wodydwieczajkidymiąceiświecąceustawicznymi
salwamiwystrzałów.Wśrodkuleżałyciałaspokojniejuż
porozciąganepopiasku.
WjednymzczółenstałpanSkrzetuski,wyższynad
innych,dumny,spokojny,zporucznikowskim