Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
go.Odziewiątejtrzydzieścispotkaniezklientem.Musiałembyć.
WporzelunchumiałemzłapaćGrammaiwspólnieznimzdecydować,
corobićdalej.Uznałemtozadobryplan.
Wróciłemmyślamidospotkania.Przypominałemsobiekażde
wydarzenie,odkądwyszedłemzbiura.Jejtwarz.To,comidała.
Wydobyłemprzedmiotzkieszeniipołożyłemgoprzedsobą.Niby
kostka,minipudełko,czarnabryłkajakoszlifowanykamień.
Pomyślałem,żemógłbympokazaćtojubilerowi.Możetymsposobem
siędowiem,coto,dodiabła,jest.Ktowie,jakąwartośćmożemieć
szlachetnyminerałtejwielkości?Amożemaznaczeniehistoryczne?
Liczyłem,żeGrammbędziewiedział,onwiedziałmnóstwo
bezużytecznychrzeczy.Może,może,może…Nieznosiłemtego
słowa.
Dźwięktelefonubrutalnieprzerwałciszę.Zerknąłem
nawyświetlacz.Notak,tylkoGrammmógłniespaćotejporze.
Nowreszcie!Gdziesię,docholery,włóczyłeś?Caływieczórcię
szukałem.Nieuwierzysz,comisiędzisiajprzytrafiło!
Cośprzerywałopołączenie.Niewyraźnepiskiiszumy.Pewnie
miałkiepskizasięg,botrwałotodłuższąchwilę.Docisnąłemtelefon
doucha,apalcedoskórzanegoetui.Zamknąłemoczy,byskupićcałą
uwagęnadochodzącychzdrugiejstronydźwiękach.Iwtedywreszcie,
jakbyzoddali,odezwałsięmęskigłos:
Jeślichceszjeszczezobaczyćswojegokumpla,oddajnamto,
coprzekazałacidziewczyna.