Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żetahistoriatogłupiżart,bardzodebilnyżart,iżejeślizachowam
spokój,towszystkojakośsięwyjaśni.Wnajgorszymraziepowiem
szefowi,comisięprzytrafiło,izbiurazadzwonięnapolicję.
Wstydziłemsięnamyśl,jakmoglibyzareagowaćwfirmienahistorię
oniewidzialnejdziewczynie.Bałemsię,żenaprawdęmiodwala.
Prawdopodobniedlategonieustannieodczuwałemsensacjewjelitach.
Zmęczonyizrezygnowanypojechałemdopracy.
Wauciepoczułemsięniecolepiej.Niktnieczekałpoddomem,
niktnienapadłmnienaparkingu,niktsiędziwnienieprzyglądał.
Dzieńjakcodzień,gdybynieto,codziałosięwemnie.
Szklanebryływieżowcówzdawałysięspoglądaćnamniezgóry.
Gdyznalazłemsięnaplacuprzedbudynkiem,znówobleciałmnie
strach.Zaledwiewczorajwydarzyłosiętutajcośbardzodziwnego.
Jakąmogłemmiećpewność,żescenasięniepowtórzy?Nawszelki
wypadekprzebiegłemplacizimpetemwpadłemdośrodka.
Zdziwiłemsię,niewidzączakontuaremSamawmundurze
zazwyczajpracowałrano,rzadkobrałpopołudnioweinocnezmiany,
bonielubiłwracaćdodomupociemku.Nieznanyportierskinął
migłową.Odpowiedziałemwprzelocie.Chciałemjaknajszybciej
znaleźćsięwswoimbiurze.Przyłożyłemidentyfikatordobramki.
Zabrzęczałoirozbłysłoczerwoneświatełko.Przykolejnejpróbie
portierstałjużkołomnie.
Dzieńdobry.Pandokogo?
Jegopytaniemnierozzłościło.
Jaktodokogo?powtórzyłemponim.Byćmożekartasię
rozmagnetyzowała.Niechpanotworzy,bomamspotkaniezGarym
Lloydem.Zapiętnaścieminutpodkreśliłem.
Mogę?Młodymężczyznawyciągnąłdomnierękę.
Podałemmuplastikowąkartę.Obejrzałją.Przytknąłtrzyrazy
doczytnika,próbującotworzyćbramkę,poczymwróciłzakontuar.
Wprowadziłdanedokomputera.Klikałiklikał,amniepowoliszlag