Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
24
WśródłódzkichŻydów...
–Zprowincji,co?–zainteresowałsięmurarz.
–Tak,zdalekiej…–Żydpoczułsięwinny.
–Widzę,żesiędziwicie,gdymówię,żePoznański,złodziej,dałpieniądzenabudowę
synagogi.Ajakże,dał!Boiktomiałdać?Jestbogaczem,milionerem,tenPoznański.
Aiświnią,iparchemteż.Biłludzi,ojcówdzieci,boprosiliopracęuniegowfabryce.
nCo,chcecieprofanowaćszabat,zbóje!”–krzyczałnacałegardło.–nChceciemnie
obarczyćtakąwiną?Pomoimtrupie!”…Każdemuzrobotnikówuważniepatrzyłwoczy,
wywołującnaichtwarzywypieki,aciosyrozdawałjakcukierkiten…Tak,tak.Taki
właśniejesttenbogaczPoznański.Aiokradłnas.Miałdaćwszystkonasynagogę,dał
tylkoczęść.
–Toitakpiękniezjegostrony–InowłodzerpróbujeoddaćmilionerowiPoznańskiemu
należytyszacunek.
–Pewnie,żeteżpięknie–przedrzeźniazapracowanymurarzozmęczonejtwarzy–że
takiprędzejdapieniądze,bypostawićcałykościółekdlatamtych,pobudowaćdlanich
mieszkania,aswoimżałuje.Biedaczynasięspłukałtądaninąnarzeczświątyni,tfu!
–Wcaleniemusibyćidiotą,tenPoznański.–Inowłodzerwykorzystałczasna
przemyśleniesprawy.–Pewniewie,corobi.
–Wie?–syczymurarzizarazmilknie.Chwilępóźniejzmałego,barczystegoczłowieka
wyrywasięgłębokiewestchnienie.
–Człowiekjestunnich”nawygnaniu.Musirobićdobrąminędozłejgry.
Przeciągadrewnianąkielniąpościaniesynagogi,którawoczachrobisięcorazgładsza.
Noweczerwonecegłybędąprzykrytegrubym,mocnym,glinianympancerzem.Żyd
pochłoniętyjestpracą.Niesłyszyjużprowincjusza.Łudzisiępewnie,żesiętenodczepi
iprzestaniegodręczyćswoimipytaniami.Moszejednakwciążprzyglądasięmurom
synagogiiniemożnewrócićdosiebie.Dręczygojeszczetylewątpliwości.Rozum
podpowiadamu,żewszystkiewiążąsięztymwielkimmiejscem.
–Pomyślności,bracie–próbujeponowniezaspokoićswojąciekawość.–Skądsię
bierzeujednegotakiemajątek?
–Coznaczyskąd?–odpowiadatamtenjużniecopoirytowany.–Zhandlu!Jużwiecie
skąd?Byłsobieczłowiek,którychodziłpowsiachzworkiemnaplecach.Obdartyjakja,
paniwszyscynędzarze.Losmusprzyjał.Poszczęściłosię…
Coznaczyposzczęściło,jaksięposzczęściło?–WMoszemcorazbardziepłonęła
ciekawość.CzytenPoznańskidostałnieoczekiwanyspadek?Czyznalazłskarb?Amoże
poznałnaiwnegowłaścicielafolwarku?Umierałzciekawości,bysiędowiedzieć,jaksię
ztegoPoznańskiegozrobiłtakibogacz.Alepytaćjużniemógł.ZacząłbaćsięŻyda
chlapiącegoglinąnaścianęsynagogi.Widział,żeówmożesięrozsierdzić.Anietrudno
narobićsobienaobczyźniewrogów.Dajużmuspokój.Sąprzecież,odpukać,inniŻydzi.
Aniewszyscysątacy.Dzień,wielkomiejski,obcy,dopieroterazobjawiłsięMoszemu
wpełnejkrasie.