Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przykutabyłajegonoga.–Niewiem,Jax–jęknęłam
żałośnie,odchylającgłowę.–Tonaprawdębrzmijak
kiepskipomysł.
Cholera,tobyłabsolutniekiepskipomysł.Zabawne,
żejużwtedybyłamtegoświadoma,amimotopóźniej
popełniłamtakwieległupichbłędów.
–Willow,spójrznamnie.
Zawahałamsię,alepochwiliwyprostowałamgłowę
iobrzuciłamJaxaspojrzeniem.
–Zaufajmi–poprosił,patrzącmigłębokowoczy.
–Zrobięwszystko,żebyśspełniłanaszewspólne
marzenie,obiecujęcito.
***
Zeszpitaladodomuwróciłamdopieropóźnym
wieczorem.Nacisnęłamklamkęizrobiłamkilka
powolnychkrokówwstronęsalonu.Poczułamzapach
palonegodrewnaiwaniliowychświeczek,amojeserce
momentalnieprzygniótłnieznośnyciężar.Drzwitrzasnęły
zimpetem,ajazacisnęłampalcemocniejnarączce
walizki,którązasobąciągnęłam.
Doskonalebowiemzdawałamsobiesprawęztego,
cozamomentnastąpi.
–Willow?Toty?
Zsalonurozległsięcukierkowy,mdłygłosnależący
domojejmacochy.
Byłtaksłodki,żeażniedoprzełknięcia,ijużnasam
jegodźwiękzrobiłomisięniedobrze.
–Tak,toniestetyja–mruknęłampodnosem,bardziej
dosiebieniżdoniej.
–Nonareszciejesteś!
Usłyszałamprzyklaśnięciewdłonie,akiedypodniosłam
wzrok,stałajużwproguiwbijaławemniespojrzenie
swoichczarnychjaksmołaoczu.Iwsumiebardzo
pasowałyonedojejfałszywegocharakteru.
–Jesteśwsamraznakolację.–Wydatnewargi
Elizabethdrgnęływsztucznymuśmiechu.–Idealne
wyczucieczasuodziedziczyłaśposwoimojcu,bezdwóch
zdań.