Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iprzezchwilęwmilczeniuobserwowalitaniec
złotobursztynowychpłomieni.
–Wystarczającociepło?–spytałcicho.
–Oczywiście,jestdoskonale,dziękuję.Pewniesię
zastanawiasz,comnieskłoniłodozmianydecyzji.
–Eduardonawetsięnieporuszył,aMarianne
kontynuowała:–Widzisz,zrozumiałam,żepotrzebuję
innejpracy.Kolejnedni,kiedynieustanniepadałśnieg,
uświadomiłymi,żeśpiewaniewtakąpogodęjest
niemożliwe.Pomyślałamwięc,żetonajlepszymoment,
abyspróbowaćczegośinnego.
–Ipomyślałaśomojejpropozycji–stwierdził,
studiującuważniejejładnyprofil.Czymówiłaprawdę?
Amożeukrywałaprzednimcośbolesnego?Możejakiś
niefortunnyzwiązek?Możepracauniegobyłapewnego
rodzajuucieczką?
–Mamnadzieję,żeniemasznicprzeciwkotemu?
–spytałaMarianne
–Gdybymmiał,niedałbymciprzecieżwizytówki.
–Chciałamsiętylkoupewnić.
–Czymogęspytać,czymsięzajmowałaś
wprzeszłości?
–Cóż,ja–zawahałasię,starającsięskupićcałą
swojąuwagęnaogniu,anienamężczyźniesiedzącym
obok.–Pracowałamgłówniewsklepach,najpierw
wodzieżowym,potemwmuzycznym.
–Wmuzycznympewniesięczułaśjakusiebie
wdomu–zażartował,pamiętającojejpasji.Zbolesnym
ukłuciemwsercupomyślał,żejegokarierazawodowa
takżekiedyśbyłajegowielkąpasją.
–Rzeczywiście–przyznałazniepewnymuśmiechem.