Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Naszekoszaryskładałysięzsześciutakich«okrętów»,ustawionychjakflotapodwa
oboksiebie.Zmojegomogłemwidziećtylkogórnerzędy.Zaniminic.Wktórymkolwiek
kierunkubymniespojrzał,innedomyznajdowałysiębardzodaleko,całkowicieniewidoczne.
Miejscowość,wktórejznajdowałysiękoszary,nazywałasięZhangiztobeioddalonabyła
odstacjikolejowejotrzydzieścikilometrów,cotutaj,podczasśnieżnejzimy,byłotaksamo
niebezpieczne,jakodległośćodkońcaświata.Dystansprawieniedoprzebycia,cotrzymiesiące
późniejrozstrzygnęłownaszejrodzinieożyciuiśmierci.
Towszystkomiałozwiązekzmamybrzuchem,którywostatnimczasiestałsiędziwnie
okrągły,izjejpytaniem,czynieżyczyłbymsobiebraciszka.Nierozumiałem,cowspólnego
miałotodziwnewybrzuszeniezbraciszkiem.Dzisiajbrzmitostrasznienaiwnie,alewtedy,
wlatachsiedemdziesiątych,wZwiązkuSowieckimoficjalnienicniemówiłosięnatematseksu.
Właściwiebrakowałojeszcze,żebynam,dzieciom,mówiono,żewielkiwujLeninsprowadza
dzieciznieba.Chybajednakniktbywtonieuwierzył.CoprawdawujLeninbyłdlanasjak
Bóg,ponieważżadnegoinnegobyćniemogło,alewiedzieliśmy,żeonniefruwawniebie,tylko
leżywMoskwiewmauzoleum,dobrzewidocznywszklanejtrumnie.Naukapolitykiniezaczęła
siędopierowszkole.Pierwszelekcjemiałemjużwprzedszkolu.
Jednaknapytaniemamyobraciszka,odpowiedziałembezdłuższegonamysłu:
Tak,chcębraciszka!
Ajakbędziedziewczynka?
Nie,mamo,janiechcęsiostrzyczki!wrzasnąłem.Chcębrata!
Jakichłopiecwmoimwiekubyłdobrzenastawionydodziewczynek?Coprawdadziewczynki
zsąsiedztwanigdyniezrobiłyminiczłego,alestałbymsięprzecieżpośmiewiskiemwszystkich
kolegów,tegobyłemzupełniepewien.Nacholerękomusiostrzyczka?Brat,tocoinnego.Brat
to….brat.Byłemjednakbardzodumny,żerodziceradząsięmniewtakichsprawach.
Dobrzepowiedzielipewnegodnia.Terazmusimypilnieoszczędzaćpieniądze.
Akiedybędziemyichmiećwystarczającodużo,pojedziemynatargiprzywieziemycibraciszka.
Postawiliwkuchninakredensieskarbonkęicowieczórwkładalidoniejkilkakopiejek,
czasaminawetcałegorubla.Naturalnieijapragnąłemsiędotegoprzyczynić.Jakjuż,
topowinnosięnazbieraćtyle,żebywystarczyłonawspaniałyegzemplarzbrata.Ponieważnie
dostawałemodrodzicówżadnegokieszonkowego,uspokajałemswesumieniepieniędzmi,które
zostawałymizresztyzakupów.Mamapozwalałamizatokupowaćsłodycze,lecz
jawspaniałomyślniezrezygnowałemztegoprzywileju.Najważniejszebyło,żebyjaknajprędzej
dostaćbraciszka.
Kiedywreszcieprzyszedłwymarzonydzień,mamaitatawyjechali,jednakbezemnie.Spałem
wtedywmoimłóżeczkuidopieronadrugidzieńdowiedziałemsię,cosięstało.Wcalenie
pojechalinatarg,jakmówili,tylkodoszpitala.«Dlaczegodoszpitala?zastanawiałemsię.
Przecieżwszpitaluniczegoniesprzedają,ajużnapewnobraciszków».Bólematkiprzyszły
akurattejnocy,kiedyprzezkrajprzetoczyłasiępotężnaśnieżyca,jakiejnajstarsiludzienie
pamiętali.Braciszekmeldowałsięgwałtownieiwkrótkichodstępachczasu,trzebabyłosię
spieszyć,tylkożewWojskowymOśrodkuZdrowianiebyłoakuratanilekarza,aninawet
pielęgniarki”.
Wnocyz24na25marca1976rokuWładimirRodionowiczKliczko,całyoblepionyśniegiem,
wpadłdojednostkigwałtownie,jakszalejącanazewnątrzzamieć.
Podiwiłow,Kowaliow,wskakujcienatychmiastdogazika!wydałkrótkirozkaz.Moja
żonarodzi,doszpitalatrzeba…dodałniecołagodniejszymgłosem,widzączdziwione
spojrzeniażołnierzy.
ZatrzymalisiękrótkoprzeddomemKliczków,pakującdosamochoduzapasowykanister
zbenzynąiwijącąsięwbólachNadieżdę.ObokniejnatylnesiedzeniewcisnąłsięWładimir.
UchodzącyzanajlepszegokierowcęwjednostcePodiwiłowwrzuciłpierwszybiegiwyruszyli
wstronęodległegookilkadziesiątkilometrówSemipałatyńska.
Podróżprzezśnieżnepiekło.Wołodymyr