Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wracadobankomatu,razjeszczewsuwakartę
wszczelinę.Ktośtumusiustąpić,onalbotopudło.Iono
chybazrozumiało.Toniebyłktoś,kogomożnabybyło
zbyćzniecierpliwionymgrzechotemautomatu.
Naponowniewłożonąkartępudłowyplułopięćdolarów.
Nietrzebajużbyłojechaćdodomupopieniądze.
Wróciliśmydokasy,zapłaciłem.No,wreszciemambilet!
PrzywejściudoogrodumiłouśmiechniętaMurzynka
każenamotworzyćteczkę.Przetrząsajejzawartość:
kanapki,butelkawody,dwajabłka-nóż!Czarnytrzonek,
połyskliwestaloweostrzezzaostrzonymczubkiem...
Uśmiechamysięniezbytmądrze,tłumaczymy,
żetodoobieraniajabłek.Czarnadziewczynaspogląda
zpobłażaniemnastarszychpanówiproponuje
niebezpiecznyprzedmiotzostawićwdepozycie.Czesiek
niesłucha.Chwytanarzędziepotencjalnejzbrodniiodnosi
dosamochodu.Pochwiliwraca.Dziewczynaponownie
przetrząsnąwszyteczkęwyciągadruginóż,ostry,
spiczasty...Ranyboskie,nożownicy!Jesttrochęśmiechu,
leczteżizmieszania.Wszaktakinóżwparkupełnym
ludzi...Aleczarnadziewczynawyjmującgopokazujebiałe
zęby.Domyślasię,żetozbieggłupichprzypadków.
Tymczasemjazobaczyłemgonaglewsamolocie,
wkabiniepilota.Miękkowchodziłostrzempodjegoserce,
azasterami,naskrwawionymfoteluzasiadałwspólnik
nożownika.Obajwsiedlidotegoboeinga,abyzmienić
jegokurs.WzywałichdosiebieProrok.Musielidoniego
doleciećzabierajączesobąwzaświatyuprowadzanych
pasażerów.Ichkrzyk,gdydotarłodonich,żeniemająjuż
pilota,azasteremsiedzisamobójca,niezaalarmował
świata,nieprzebiłsięprzezścianytejszczelnejlatającej
puszki.Wyjączrozpaczyistrachu,pędzilidalej,
wyrosłaprzednimitatermitierazsetkamiokieniz
tysiącamiszczęśliwców,którzyotrzymalitampracę.
Uderzyliwniązcałymswymimpetemiztysiącami
galonówbenzyny.
Nietakdawno,widzianynaekranietelewizyjnym,
obrazzamienionychwpochodniewieżWorldTrade
Centerzrobiłnamniepotwornewrażenie.Ostygłemjuż