Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
domożliwienajdalszejkasylotniczej,włączyłem
komórkę,pokazałemdowóddokameryizakilkaset
juanówkupiłemzniżkowybiletna21:30następnego
dnia.Elektronicznybiletzzaznaczonątrasąwrzuciłem
chwilępotemdostudzienki.
Popołudniuodszukałemtamtensklepzubraniami.
Właścicielkawzielonychbufiastychspodniach
wetnicznewzorydrzemałaobokkasyzgłowąnaladzie.
Zustciekłajejślina,aspodniedomkniętejpowieki
widaćbyłowąskąkreskębiałka.Potężnegłośnikiprzed
wejściemwkółkopowtarzaływiadomośćocałkowitej
wyprzedaży.Pogłaskałemjąposiwychodrostach,agdy
namniespojrzała,pokazałemjejprzezroczystątorbę
zrzeczami,którepoprzednimrazemprzymierzałem.
Oprzytomniałairzekła:
–Nawetzadwieścieniewziąłeś.
–Niemiałemprzysobiepieniędzy.Terazbiorę
itodwakomplety.
Wyciągnąłemzplikuczterybanknotyinatychmiast
oczyjejrozbłysły.Naprawdę,ażsięzrobiłojaśniej.
Zrozumiałem,dlaczegotyluludziznajdujeprzyjemność
wdobroczynności–poczułem,żeodtądwewszystkim,
couczynię,będęjakBóg,tenwielkiimiłosierny
opiekun.Odkręciłatermos,nalałamiwrzątku
dozakrętkiipowiedziała:
–Odrazuwtedywiedziałam,żezpanauczciwy
człowiek.
Następniepoprostuwręczyłemjejlistę–jaknie
mausiebie,niechskoczydosklepuobokiznajdziedla
mniepasek,pastędobutów,wodępogoleniuiczapkę.