Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Łąka,jesienią
Wyjechalicyrkowcy,„atleci”iniedźwiednicy,kończysięjesień.Tu,
naMałymPolualbonaHrabiowskimZapiecku,jakbywanazywane
tomiejsce,pozostałytylkośladyichpobytu,ubitaziemiaiwydeptana
trawa.Pośrodkułąkiznajdujesiędółgłębokiprawienametr,wyraźnie
widocznywśródrozdeptanychkretowisk.Jeszczeniedawnobył
tuosadzonymaszt,udoługrubyinieciosany,naszczyciesmukły
igiętki;namaszciepowiewałachorągiew.Wokółdołuziemiajest
rozkopana,gołepole,widaćwydobytązgłębiglinę.Można
bypomyśleć,żetodółzzeszłegoroku,sprzeddwóchlat,aletaknie
jest.Cyrkiprzyjeżdżająiwyjeżdżają,małeprowincjonalnetrupy
cyrkowe,złożoneziluzjonistówiCyganów,zsiłaczyi„atletów”,
pojawiająsięcorokunaprogujesieninibyostatniakordlata,jakieś
zabawnepogańskieświęto.Aletonigdyniejesttasamatrupa,nieten
samnamiotanimaszt.Zeszłorocznegodołu,tego,wktórym
poprzedniobyłosadzonymasztnamiotowy,wogólejużniewidać
itrudnobyłobypowiedzieć,gdziesięznajdował,bodółzarósłjak
rana,anawetjeszczebardziej,niemabliznyprzykryłytrawy,
chwasty,ziemia.Aitendółteżwkrótceznikniepodmytydeszczem,
potemprzezpewienczasukrytypodśniegiem;gdynadejdąwiosenne
ulewy,zasypiegoziemiaiporośnietrawa,jakbynigdygoniebyło.
Śladniepozostaniepojesiennejgali,którakwitłatupodróżowym
płótnem.
Niemajużkolorowegojarmarku,niemasiłaczy,ucichłchichot
małp,zamilkłotrąbienieociężałychsłoni.Cyrkwyjechał
niespodziewanie,takjaksiępojawił.Któregośranka,przedwschodem
słońca,muskularnimłodzieńcywmarynarskichkoszulkach,którzy
przezwieledniprezentowalituswojezapierająceoddechsztuki,
powyciągalikołki,pozdejmowalidrutyisznury,spuściliróżowepłótna
iobalilidumnymasztzchorągwią.Wszystkotospakowaliszybko
isprawnie,złożyliwswoichdrewnianychdomkach,przypominających
statki.Potemruszylicicho,możnapowiedzieć,ukradkiem.Koła