Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wła​di​mirSier​gie​je​wiczDieg​tia​riow,pro​fe​sor
19marca,po​nie​dzia​łek,dzień
WładimirSiergiejewiczDiegtiariowstałwlaboratorium
przedobramowanąmetalempodwójnąścianązgrubego,
hartowanegoszkła.Towarzyszyłomudwóchmężczyzn.
Jedenmłody,wysoki,szczupłyilekkoprzygarbiony,
ostrzyżonyniemalnazero.Drugiprzeciwnie,niemłody,
niewielkiegowzrostu,wokularachbezoprawek.
Si​wie​jąceprze​rze​dzonewłosymiałza​cze​sanedotyłu.
WysokinazywałsięSiergiejKramcow,był
doktorantem,aDiegtiariowjegopromotorem.Niski,
doktorJamesBillinton,byłAmerykaninemzinstytutu
należącegodoamerykańskiegokoncernu
farmaceutycznegoIBF
.Przyjechałprzeddwoma
miesiącami,abywspółpracowaćzDiegtiariowem,
izajmowalisiępołączeniemwynikówosiągniętych
wswoichkrajachprzezdwazespołynaukowców.
Billintonnieźlemówiłporosyjsku,Diegtiariowzaś
znośnieporozumiewałsiępoangielsku,więcnie
ko​rzy​stalizpo​mocytłu​ma​cza.
Terazzaalarmowaniprzyszlidowiwariumispoglądali
dojegownętrzazcałkowicieskonsternowanymiminami.
Zagrubymiszybamistałykilkupoziomoweregały
zdużymidrucianymiklatkami.Regałypodzielono
ściankaminasegmenty.Jednesegmentybyłypuste,
winnychwklatkachsiedziałymałpykotawce
przywiezionezAfryki.Wpierwszymsegmencieodlewej
zobaczyliistnepobojowisko.Jednazklatekmiałaotwarte
drzwiczki,druga,takżeotwarta,leżałanapodłodze
pusta.Podłogępodokratowanąścianąpokrywałakrew,
wpurpurowej,gęstniejącejkałużypływałystrzępysierści
ija​kieśgrudki.
Jednazmałp,zpyskiemumazanymzaschniętąkrwią,
siedziałanieopodalnapodłodze,kołyszącsięwprzód