Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wła​di​mirSier​gie​je​wiczDieg​tia​riow
20marca,wto​rek,krótkopopół​nocy
Owierczukwłaśniezałatwiałsprawyzmilicją,więc
WładimirSiergiejewiczszedłsam,kiedydosłowniewpadł
naniegoBillinton,którypodjechałpodinstytuttaksówką.
Byłblady,niespokojny,mieszałsłowarosyjskie
zangielskimiiwogólewyglądał,jakbyprzywieziono
gonaroz​strze​la​nie.
Wła​di​mir,toprawda,żezwie​rzętaucie​kły?
Toprawda,Ja​mes.
Comamyro​bić?
WgłosieAmerykaninabrzmiałynutypaniki,jakby
zamo​mentmiałza​cząćkrzy​czeć.
Owierczukbierzewszystkonasiebie.Tyle
żejamunieufamwestchnąłDiegtiariow.Wystrzela
raczejnasniżtemałpy,żebyśmysięniewygadali.
Zadzwonięterazdokażdego,ktomaztymjakikolwiek
związek.Niechogłoszągodzinęmilicyjną,stan
wyjątkowy,kwarantannę,cokolwiek...Totrzeba
powstrzymać.Panteżpowinienostrzecswoich
wAmeryce.Niewysyłałpanimjeszczenaszychnowych
wy​ni​ków?
Nie,czekamnasprawozdanieodSiergieja.Billinton
pokręciłgłową.Wyśląmniedopsychiatry,jeślidonich
zadzwonięipowiem,żemamytumartwemałpy
zjadająceżywemałpy.Będziemymusieliwysłać
na​gra​niewi​deo,spra​woz​da​nieiwszystko,comamy.
Toprawda.Jateżniebędęmówił,żeuciekłytakże
martwezwierzęta.Powiempoprostu,żenosicielami
groź​nejcho​roby.
Dokogoza​mie​rzaszdzwo​nić?
DoszefostwaodparłponamyśleDiegtiariow.
Wkażdymraziezacznęodnich.Jeśliopowiemotym