Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niepowinnaśdenerwowaćnadpobudliwychludzi.Jaktopowiedziałaś?
Mniejkoki?–Przesunąłemwzrokiemposuficie.–Przyszedłemcię
przeprosić,atyjedyne,corobisz,tomnieobrażasz.
Patrzyłanamniewmilczeniuzdelikatnierozchylonymiustami.
Rzuciłemwniąlekkopoduszką,aonazłapałająwdłoniezdziwiona.
–Nicciniezrobięaniniejestemuzależnionyodkokainy.Chcę
napisaćtępiosenkę,bomoikumplepotrzebująkasy.Mająrodziny.
Jasammamtogdzieś.–Wzruszyłemramionamidosiebieidoniej.
Dosiebie,bopoczęścipowiedziałemjejprawdę;doniej,ponieważ
miałemgdzieś,cosobiepomyśli.–Niechceszmipomagać,tonie,
samcośnapiszę.Obiadstoinastoliku,jaidępodprysznic.Chcesz,
tojedz,nie,tonie.Nieobchodzimnieto,nierobiętegodlaciebie.
–Ruszyłemwstronędrzwi,alesięzatrzymałem.–Atak
namarginesie,uzależnieniedawnomamzasobą.
Wyszedłemzpokoju,cichozamykającdrzwiinieczekającnajej
odpowiedź.Zabrałemswojątorbę,udałemsiędołazienkiiwszedłem
podprysznic.Wiedziałem,żejąobraziłemtym,copowiedziałem,
ibyłomiwstyd,aleponiekądjąprzeprosiłem.Postanowiłemnierobić
niciczekaćnajejruch.