Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tusięitakjużniedanicratować.Mojażonamachorągłowę.
Wtymmomenciedobiegłdoniegopiskliwydamskigłos,tak
głośny,jakbytoonatrzymałasłuchawkę:
–Atydupę.Nienormalnyjesteś…
–Przepraszam.–Kamińskiusłyszałpiskprzesuwanegomebla
popodłodze,apochwilizapanowałatotalnacisza.–Mamdlaciebie
robotęnakomendzie.
–Wpolicji?Alejakto?Przecieżtyniepracujeszjużodkilkulat.
–Znajomościzostajądokońcażycia.
Itymsposobemwrócił.Nienastareśmiecie,bonieznałkomendy,
naktórejpojawiłsięwakat.No,pozajednąosobą.
DorotąCzerwińską,którajużstałakołopatologaibacznie
obserwowałajegopracę.Podszedłdoniejiuśmiechnąłsięledwo
dostrzegalnie.Powiedziałjejopropozycjijużpodczasweselajej
przyjaciółki.Liczył,żeatmosferatampanującapozytywniejąnastawi
ijegoukochananiezareagujenegatywnie.
Kujegoradościucieszyłasię,aprzynajmniejniezdenerwowała.
Szybkoustalilizasadyichwspółpracy,boterazmielizostać
partnerami.
–TokomisarzMarekKamiński,atoJanuszChodakowski
–przedstawiłaichsobie,nacopanowiekiwnęlinasiebiegłowami,
atendrugiwróciłdowykonywanychchwilęwcześniejczynności.
–Miłopoznać–rzuciłpolicjantizrobiłkrokwstronęciała
mężczyzny.–Jakieśpomysły,cosięmogłostać?
–Staćsięmogłowielerzeczy.Inachwilęobecnąpoza
najpewniejszym,czyliżefacetnieżyje,nicniejestemwstanie
powiedzieć.–Głoslekarzabrzmiałniezwyklesympatycznie,
coucieszyłoKamińskiego.Jużlatatemuwtakisposóbsprawdzał
spotykanychnaswojejdrodzepatologów.Ci,cosięwściekalizajego
pytania,zregułynienależelidonajwybitniejszych.Zatoci,
cowsposóbelokwentnyodpowiadalinategotypuzaczepki,
okazywalisięciekawymiosobami,awspółpracaznimiprzebiegała
doskonale.–Powięcejinformacjizapraszamnasekcjęzwłok.Wtedy