Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cooddychainadrzewonieucieka?zakpił.
Spierdalaj.Poderwałamsięzkrzesła.
Ruszyłamdowyjścia.
Jakśmiałsiętakdomnieodzywać?Cowiedział
omnieionim?Mójniedawnoodzyskanyspokójznowu
prysłjakbańkamydlana.Miałamdośćtegodnia
iwszystkichfacetów.Pozostałaminadzieja,żejakoś
prześliznęsiędopokojuizostanętamdorana.
Byłamjużnazewnątrz,gdychłopakzaszedłmidrogę.
Zaczekaj!próbowałmniezatrzymać.Nie
zrozumiałaśmniestwierdził,aleniesłuchałamgo,tylko
wpośpiechuruszyłamwstronędomu.
Zulgązauważyłam,żesięzatrzymałizostawiłmnie
wspokoju.Gdyznalazłamsięnaulicy,zwolniłam,
apotemstanęłam.Powietrzewciążbyłoprzesiąknięte
duchotąupalnegodnia.Jużstądsłyszałamodgłosy
przyjęcianapatioiwykrzywiłamtwarzzewstrętem.Jak
janienawidziłamtychimprez.
Skręciłamwbocznąuliczkęiskierowałamsię
dotajnegoprzejściawżywopłocie.Tammogłamsię
wdrapaćnaogrodzenie,apotemprzeskoczyćnaposesję.
Dzisiajalarmwyłączonozuwaginaimprezę,więcnie
powinnobyćztymproblemu.
Bardzoszybkoudałomisięsforsowaćprzeszkodę,ale
takniefortunnieprzerzuciłamnogę,żezaczepiłam
sukienkęomałąiglicęirozerwałammateriał.
Niechtoszlag!syknęłampodnosem,dokonując
inspekcji.Azresztą.Machnęłamręką.
Itakjejnielubiłam.WłożyłamtylkodlaAleksa.