Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AntonAndriejewiczniemusiałdługoczekać.Rewizja,podczasktórej
możnaukraśćcośtakcennegojakzłoto,byłanieladaokazją.Już
trzeciejnocywpadłodomiedpunktutrzechznaczalstwa,zanimi
strażnicyzpsami,azanimiWoronmożepilnowaćzłota,amoże
pilnowaćoprychów,byniegadalizbytdużo.Pomocnicyniestawiali
oporu.ZaśledztwowziąłsięsamWoronijużpokilkudniachokazało
się,żejedenzmarłnaserce,drugipopełniłsamobójstwo,atrzecibył
wtakimstanie,żetrafiłdomiedpunktualejużwcharakterze
chorego.Niebyłtokoniecwydarzeń.
KtórejśnocyAntonAndriejewiczusłyszałskrzypnięciedrzwi.
Dobarakuwślizgnąłsięcień,szaraskórzanarękaosłaniałalatarkę,tak
żespomiędzypalcówwystawałotylkocienkieostrzeświatła.Ktoś
musiałpozostawićotwartedrzwi.Lekarzudał,żeśpi,podkocem
trzymałlancet.Cieńzatrzymałsięchwilęnadnim,lekarzzamarł,
apotem,jakbynaprawiającbłąd,delikatniezachrapał.Całyczas
ściskałlancet,alecieńprzesunąłsiędalej.Ktośmusiałnietylko
otworzyćmuzasuwę,aleteżopisać,gdziektośpi.Cieńprzystanąłnad
chorympomocnikiem,latarkazadrgałakonwulsyjnie,chybaktoś
wyłączył.Cieńrozpłynąłsięwciemności.Tymrazemdrzwinie
skrzypnęły.AntonAndriejewicznawszelkiwypadekniewstawał.
Rankiemokazałosię,żechorypomocniknieżyje.Śledztwanie
wszczęto.
AntonAndriejewiczpozbyłsiębandziorów,leczzarazem
ipomocników.Napisałdonaczalstwaprośbęoludzidopomocy,tym
razemjużbezbłędów,naeleganckimpapierzeobiecano
muprzysłaćnastępnegorankatrzechlekarzy,którzyprzypadkiembyli
więzieniwsąsiednimłagrze.Odległośćmiędzyobozamiwynosiłagóra
dwiewiorsty,tymczasemminąłranekipołudnie,zbliżałsięszybki
natychterenachzmrok,alekarzenienadchodzili.Wkońcusprawę
wyjaśniłJózef,tenodtrupów.Lekarzeprzyszli,zgodniezprocedurami