Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naludzijakośinaczej,wszystkichmiżal,czyco?Nierozumiemtego,
alesercemijakośzmiękło,kiedydowiedziałemsię,żeniewszystkich
winićmożnazabrud,wktórymżyją.
Zamyśliłsię,jakbyprzysłuchującsięczemuśwsobiesamym,
apotemwzadumiedodałpółgłosem:
Otoprawda.
Matkaspojrzałananiegoipowiedziałacicho:
Niebezpiecznazaszławtobiezmiana.OBoże!
Kiedypołożyłsięiusnął,matkaostrożniepodniosłasięzeswego
posłaniaicichopodeszładoniego.Pawełleżałnawznak;nabiałej
poduszcewyraźnierysowałasięjegosmagła,stanowcza,surowatwarz.
Przycisnąwszyręcedopiersi,boso,wkoszuli,stałaobokjegołóżka;
wargijejporuszałysiębezdźwięcznie,azoczujednazadrugąpłynęły
wielkie,mętnełzy.
Iznowużyliwmilczeniu,dalecysobieibliscy.
V
Pewnegorazuwśrodkutygodnia,wświęto,Pawełwychodząc
zdomupowiedziałdomatki:
Wsobotębędąumniegościezmiasta.
Zmiasta?powtórzyłamatkainaglezałkała.
No,czegóżtypłaczesz,mamo?zniezadowoleniemwykrzyknął
Paweł.
Otarłatwarzfartuchemiodpowiedziaławzdychając:
Niewiem,takjakoś…
Boiszsię?
Bojęsięwyznała.