Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
GadająonaspowiedziałpewnegorazuWiesowszczykow
wkrótcepewniewpadniemy.
Natojestprzepiórka,żebywsieciwpadać!odezwałsię
Chochoł.
Podobałsięmatcecorazbardziej.Kiedymówiłdoniej„mateńko”,
słowotojakgdybygłaskałopopoliczkachmiękką,dziecięcąręką.
Wniedzielę,jeśliPawełniemiałczasu,Chochołrąbałdrzewo.
Pewnegorazuprzyniósłnaramieniudeskęi,wziąwszytopór,prędko
izręczniezreperowałspróchniałystopieńprzedgankiem;innym
razem,taksamoniepostrzeżenie,naprawiłrozwalonypłot.Pracując
pogwizdywałpięknieismutno.
Pewnegorazumatkapowiedziaładosyna:
Wieszco?WeźmysobieChochołanalokatora.Lepiejtobędzie
dlawasobu,niebędziecieciąglebiegaćjedendodrugiego.
Pocowamtaniewygoda?zapytałPawełwzruszając
ramionami.
Comówisz?Całeżyciebyłoczłowiekowiniewygodnienie
wiadomodlaczego,niechajbędzieniewygodniezdobrym
człowiekiem!
Róbcie,jakchceciepowiedziałsyn.Jeżelisprowadzisię
donas,będęrad.
IChochołprzeprowadziłsiędoWłasowów.
VIII
Małydomeknaskrajuosadyprzyciągałuwagęludzką;dziesiątki
podejrzliwychoczuobmacywałyjegościany.Trzepotałynadnim
niespokojniepstrokateskrzydłaplotki;ludziestaralisięspłoszyć,