Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Taak–powiedziałaprzeciągledziewczynawzdrygającsię
–zziębłam…Och,jakzziębłam.
–Zaraz,zaraz.Samowarekdlawasnastawię–powiedziałamatka
ipośpieszniewyszładokuchni.–Zaraz…
Wydałosięjej,żejużoddawnaznatędziewczynęikocha
jądobrą,współczującąmiłościąmatki.Zuśmiechemprzysłuchiwała
sięrozmowiewpokoju.
–Cóżeśtakismutny,Nachodka?–zapytaładziewczyna.
–Takjakoś–cichoodpowiedziałChochoł.–Wdowamatakie
dobreoczyipomyślałemsobie,żemożemojamatkamatakiesame.
Wiecie,jaczęstomyślęomatceizdajemisięzawsze,żeżyje.
–Mówiliścieprzecież,żeumarła?
–Toprzybranaumarła.Ajamyślęoprawdziwej.Możegdzieś
wKijowienażebrychodzi?Iwódkępije.Możepijanąpolicjancibiją
potwarzy?
„Ach,tybiedaku”–pomyślałamatkaiwestchnęła.
Nataszazaczęłamówićoczymśpółgłosem,prędkoizzapałem.
ZnowuodezwałsiędźwięcznygłosChochoła:
–E,młodzijesteście,towarzyszko,beczkisolijeszcześcienie
zjedli.Urodzićtrudno,alewychowaćczłowiekajeszczetrudniej.
„Patrzciego”–pomyślałamatkaizapragnęłapowiedzieć
Chochołowicościepłego,aledrzwiotworzyłysiępowoliinaprogu
stanąłMikołajWiesowszczykow,synstaregozłodziejaDaniły,znany
wcałejosadzieodludek.Mikołaj,zawszeponury,unikałludziiztego
powodunaigrawanosięzniego.Matkazapytałagozezdziwieniem:
–Czegochcesz,Mikołaju?
Mikołajotarłszerokądłoniąospowatątwarzowystających
kościachiniewitającsięzapytałcicho:
–Pawełwdomu?
–Nie.