Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mucałkowicieuwierzyćwtęirracjonalnąmyśl.Boszum,
któryodjakiegośczasuniedawałmuspokoju,
wrzeczywistościdochodziłzwnętrzajegoczaszki–
imimożechwilamidoprowadzałgonaskrajszaleństwa,
towtamtymmomenciechłopakniezamieniłbygonanic
innego.
Samamyśloalternatywienapawałagoprzerażeniem.
Chociażnierozumiałdlaczego,odjakiegośczasuKornel
Rodeckipoprostuniemógłznieśćciszy.
–Boże–jęknął,przesuwającdłoniąpomokrychodpotu
włosach.
Resztkąsiłzmusiłsię,żebyzignorowaćczerwoną
smugęnaprzedramieniu.
Przymknąłpowieki,niechcącdłużejnaniąpatrzeć.
Przyokazjiliczył,żewtensposóbpozbędziesiętych
nieznośnychczarnychplam,migającychipulsujących
muprzedoczamijakjakieświelkiemeduzyutkane
zatramentowegodymu.Aleczerń,któraczaiłasiępod
jegopowiekami,okazałasięjeszczegorsza.
NajejwidokKornelowizrobiłosięniedobrze.
Postanowiłskupićsięnadźwiękachdobiegających
zotoczenia:nastłumionychstrzępachjakiejśmelodii,
zlewającychsięwbezkształtnąmasęzwszystkimi
poprzednimipiosenkami,któresłyszałtegowieczoru;
nazduszonychkrzykachludzibawiącychsięwnajlepsze
zaścianą,nieświadomychhorroru,któryrozgrywałsię
właśniewjegogłowie;naniezrozumiałychurywkach
rozmówdobiegającychzkorytarza,zsąsiedniegopokoju
albozjakiegośrównoległegowszechświata(każdaztych
możliwościwydawałasięrównieprawdopodobna).
Zresztąwszystkieteodgłosyzdawałysiędocierać
doKornelazbardzodaleka–zniekształcone,odległe,
nierealne.Gdybyktośpowiedziałchłopakowi,żetylkosię
muprzyśniły,uwierzyłbybezmrugnięciaokiem.
Jedynymdźwiękiem,wktóregoistnienieKornelnie
śmiałwątpić,byłorytmiczne,głębokie,niemalże
namacalnedudnieniebasu.Wystarczyłoprzyłożyćdłoń
dościany,żebywyczućjegofizycznąobecność:
Bum.Bum.Bum.Bum.