Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przejęci.Potemrobilibuziewpodkówkęizdrugiego
koszabralipodwacukierkidlaswychsynkówicórek.
ZadowolonyMikołajdorzucałtylko:„Jakiemiłedziecko”
iodchodził.Niewiem,ocotuchodzi,bowszystkiedzieci
cieszyłysięzcukierków,arodzicomtecukierkibyłyjakoś
niewsmak”.
***
Pierwsza,zimowapodróżMarcysitrwałaładnychkilka
godzin,azawiodławszystkichwokoliceKarpacza.
Marcysiabyładoskonałympasażerem.Jakopółroczne
dzieckoniewymagałapostojównasiusiu,niemusiała
rozprostowywaćkościanizatrzymywaćsięnapapierosa.
Ponadtotakipasażerdlakierowcytocennynabytek,tym
sympatyczniejszy,żenigdywostatniejchwiliniepowie:
„Och,mogłeśzatrzymaćsięprzytymsklepie!”albo
„Możelepiejskręćtu,nalewo”,albo„Trzebabyło
narondziewprawo”.
WKarpaczuMarcysiaspotkałasięzKostkiem
Bąkowiczem,swoim„pierwszymchłopakiem”,doktórego
jechaławodwiedziny.Byłodwalatastarszy,aprywatnie
byłsynkiemserdecznejkoleżankiGabrysi,Marty.
Mieszkałaonazsynemimężemwtymsamymmieście,
coGabrysiaiMarcysiaoraztataJanek,aleJulek,mąż
Marty,pochodziłzKarpacza,więcczęstozaglądał
wrodzinnestrony.TerazrazemzMartąuradzili,
byzaprosićKrzemińskich.Późniejjeszczekilkakrotnie
wpadalinatakiepomysły,czasemzimą,czasemlatem.
„KiedyzobaczyłamczekającegonamnieKostka,to
odrazuuszczęśliwionazłapałamgozawłosy.Onrównież
sięcieszyłztego,bowodwecieteżzłapałmniezawłosy.
Muszępowiedziećtomamieitacie,żetakteżmożnasię
witać.Dlaczegooniniemogąsiętaksamocieszyćjak
my?”.
***